Niedziela Chrztu Pańskiego

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza.

Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?»

Jezus mu odpowiedział: «Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił.

A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie». (Mt 3, 13-17)

W dzisiejszej Ewangelii widzimy Pana Jezusa, który przychodzi nad Jordan, aby przyjąć od Jana chrzest. Nasz Pan wykazuje się pokorą względem zwykłego człowieka. Tej prawdy doświadczamy w ostatnich tygodniach, czego rozpoczęciem było wcielenie się Syna Bożego.

W przytoczonej perykopie spotykamy Jana, który nie czuję się godny aby ochrzcić Jezusa. Jest to normalne zachowanie, kiedy człowiek spotyka się z Bogiem – pokora i uniżenie. Jednak Chrystus w swojej łagodności tłumaczy Janowi, że jest to sprawiedliwość, którą godzi się wypełnić.

Po chrzcie następuje bardzo ważny moment – objawienie się Boga w Trójcy Świętej. Duch Święty przedstawiony zostaje w symbolu gołębicy. Słowo jona w języku hebrajskim może oznaczać zarówno gołębia jak i łagodność, spokój. Stąd też gołąb jest symbolem łagodności i pokoju. Można zatem przypuszczać, że Mateusz pisząc o Duchu Świętym zstępującym „jak gołębica” chciał zauważyć łagodność z jaką to zrobił.

Również w Starym Testamencie Bóg objawia się jako łagodny. Przychodzi On w delikatnym powiewie do Eliasza na górze Horeb (por. 1 Krl 19, 11-14); prowadzi nad wody gdzie mogę odpocząć (por. Ps 23); Potęgą włada, a sądzi łagodnie (por. Mdr 12, 18). Łagodność jest bowiem domeną Boga. Zatem tam, gdzie zstępuje Duch Święty, tam gdzie przebywa Bóg panuje łagodność. Pięknie komponuje się to z obrazem Jezusa jako Bożego Baranka, który również jest symbolem niewinności i łagodności.

Zachęcam zatem Ciebie, drogi czytelniku, aby zastanowić się, czy wokół Ciebie panuje atmosfera łagodności, zwłaszcza w tych trudnych momentach. Ona jest śladem Bożej obecność w Twoim życiu. Warto, by na stałe zamieszkała u Ciebie.

Marcin Wojdan CSsR

II Niedziela po Narodzeniu Pańskim

Z Ewangelii wg świętego Jana (1,1-18):

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».
Z Jego pełności wszyscy otrzymaliśmy – łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.
Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

W dzisiejszą niedzielę, trwając w dalszym ciągu w radości z Narodzenia Pańskiego, czytamy prolog Ewangelii wg świętego Jana – piękny hymn ukazujący Jezusa Chrystusa, odwieczne Słowo Boga, które przyjęło ludzkie ciało.

Ewangelia ta pokazuje nam również rolę Jana Chrzciciela – tego, który dał o Nim świadectwo i na Niego wskazywał. Był on posłany przez Boga, żeby przygotować drogę prawdziwemu Mesjaszowi – Jezusowi Chrystusowi.

Jezus przychodzi na ten świat jako światłość świata, życie, które rozświetla ciemności. Ojciec posyła na świat swojego Syna Umiłowanego, żeby na nowo uczynić nas swoimi dziećmi. Nie gwałci jednak naszej woli i daje nam możliwość wyboru. To od każdego z nas zależy, czy przyjmiemy to Słowo. Przychodzi Ono do swojego stworzenia, zna nas więc jak nikt inny, jednak decyzja należy do nas. Przyjęcie Jezusa daje nam moc bycia dzieckiem samego Boga.

Jezus nadaje naszemu życiu ostateczny sens. Jesteśmy dziećmi Boga – dziedzicami królestwa Bożego. On rozświetla ciemności naszego bezsensu swoim światłem. Wystarczy tylko przyjąć Słowo, które zamieszkało między nami…

Karol Łukaszczyk CSsR

IV Niedziela Adwentu

Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny, na IV Niedzielę Adwentu czyta nam Kościół Święty Matka nasza Ewangelię zapisaną u świętego Mateusza:

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie. (Mt 1, 18-24)

Powyższa perykopa skoncentrowana jest na postaci św. Józefa, męża Maryi. Wiemy o nim bardzo niewiele. Na kartach Nowego Testamentu, pojawia się on jedynie w kontekście dzieciństwa Jezusa. Wydaje się z pozoru, że postać Józefa jest niewiele znacząca. Dlaczego więc dziś, coraz więcej wspólnot (zwłaszcza męskich) w Kościele Katolickim obiera go za swojego patrona? Może nam to rozjaśnić trochę fragment Ewangelii, przeznaczony na IV Niedzielę Adwentu.

Dzisiejsza Ewangelia może nas trochę szokować. Dlaczego Józef, skoro „był człowiekiem sprawiedliwym”, zamierzał oddalić potajemnie Maryję? W tamtych czasach, wśród Izraelitów, zawarcie małżeństwa dokonywało się dwuetapowo. Pierwszy etap był formalnym zawarciem małżeństwa. Drugi etap następował po roku i wiązał się ze wspólnym zamieszkaniem małżonków. Skoro więc Józef dowiedział się o tym, że Maryja stała się brzemienna przed wspólnym zamieszkaniem, mógł podejrzewać, że Maryja nie dochowała mu wierności, i spodziewa się dziecka z innym mężczyzną. Wobec tego mógł albo oficjalnie dokonać prawnego aktu rozwodu, albo uczynić to prywatnie (by uniknąć zniesławienia Maryi w oczach ludzi). Wybrał tę drugą możliwość i w tym okazała się Jego sprawiedliwość. Nie wiedział bowiem jeszcze wtedy, że Dziecię poczęte w łonie Maryi jest z Ducha Świętego. Józef nie polega jedynie na osądzie własnego rozumu, ale jest otwarty na to, że Bóg jest wszechmogący i przekracza możliwości poznania naszego umysłu. Dlatego to, po objawieniu się mu we śnie Bożego anioła, rezygnuje ze swojego planu oddalenia Maryi i zamieszkał razem z Nią.

Sprawiedliwość Józefa nie ogranicza się jednak tylko do tej jednej decyzji z jego życia. Św. Mateusz pisał Ewangelię już długo po śmierci św. Józefa. Nazywając go „sprawiedliwym” miał więc w perspektywie całe jego życie. Tytuł „sprawiedliwy” otrzymywali w Starym Testamencie ludzie, którzy w szczególny sposób okazali się wierni Bogu. Wspomnijmy choćby Abrahama – naszego ojca w wierze – który również nazwany został sprawiedliwym.

Patrząc na św. Józefa, uczmy się od niego, że czasem to, co na początku wydaje się nam niezrozumiałe i w naszych oczach uchodzi za złe, jest dziełem Bożym. Bądźmy gotowi na to, że Bóg nie od razu pokazuje nam jaka jest cała prawda o rzeczywistości której doświadczamy. I jeszcze jedno. Nasz rozum nie jest nieomylny. Jedynie wtedy, gdy patrzymy na świat biorąc pod uwagę Bożą perspektywę, możemy podejmować właściwe decyzje.

Patryk Reczek CSsR

III Niedziela Adwentu

Ewangelia wg św. Mateusza 11,2-11.

Gdy Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi». Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on».

Niepewność …

Ewangelia na III Niedzielę Adwentu pokazuje nam odpowiedź Jezusa na ludzką niepewność względem tego, czy jest Mesjaszem i jaki ma wpływ na nasze życie. Owa niepewność wyrażona jest na dwa sposoby. Jako pierwszy pytanie zadaje Jan Chrzciciel. Bez względu na to czy wyraża on swoje zwątpienie, czy przedstawia pytanie swoich uczniów należy zauważyć, że nie zostaje z tym pytaniem sam ze sobą. Nie szuka metodą prób i błędów innych rozwiązań. Nie stara się na własną rękę przeprowadzać śledztwa. Idzie do źródła! Wyraża swoją niepewność wprost do Jezusa. Prosi go o wsparcie, wskazanie drogi, ugruntowanie w wierze. To czyni Jana tak wielkim.

 W dzisiejszym słowie Bożym znajdujemy również innych przedstawicieli niepewności i szukania prawdy. Wielki tłum, któremu Jezus zadaje pytania. Zobaczmy różnicę między tłumem a Janem Chrzcicielem. Tłum szuka, ale nie zadaje pytań. Pragnie, ale nie jest w stanie nazwać swoich pragnień i nie podejmuje refleksji nad nimi. Jest jak spłoszone stado, które czuje się zagrożone, ale nie wie, w którą stronę uciekać i do kogo się zwrócić.

Jak reaguje Jezus?

Z pewnością nie ma w Jezusie niezadowolenia z wyrażonych wątpliwości Jana. Zwraca uwagę na Boże działanie. Pokazuje Boga, który jest blisko, który działa tu i teraz! W tym działaniu wyraża się troska o człowieka w życiu doczesnym, ale również troska o jego zbawienie. W końcu dostrzeżenie tego działania wzbudza i utwierdza wiarę. Jezus nie odwraca się od tłumu, który jest zagubiony. Stawia im Jana za wzór prowadząc ich do podjęcia decyzji i kroczenia za Jezusem tak, jak czynił to Jan.

Życie chrześcijanina!

Nasze życie jest pełne niepewności. Często codzienne troski przesłaniają nam to co najbardziej istotne, tak, że tracimy najważniejszy cel do którego zmierzamy. Chrześcijanin natomiast to człowiek, który spotkał Chrystusa i podjął decyzję. Podjął decyzję wiary w Syna Bożego, który otworzył mu bramę nieba. Nie oznacza to jednak braku trudności i przeciwności… Odnajdziemy prawdę o sobie, jeśli nauczymy się żyć na co dzień z Bogiem. On nieustannie jest blisko i działa. Jeżeli tego nie dostrzegamy, to znaczy, że nadal toniemy w iluzjach, które sami stwarzamy. Nadal nie potrafimy nazwać źródła naszych pragnień i określić głównego, najważniejszego celu w naszym życiu. Chrześcijanin to człowiek, który żyje z Bogiem. Posiada wątpliwości. Zadaje pytania. Nasłuchuje odpowiedzi. Interpretuje świat i to co go spotyka z Bożej perspektywy szukając Boga w codziennych wydarzeniach. Bycie chrześcijaninem to zachwyt nad wielkimi i małymi cudami, które budują i ugruntowują Jego wiarę i napełniają spokojem w oczekiwaniu na spotkanie z Jezusem po śmierci.

Dominik Strychacz CSsR

Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Aniolwszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.

Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.

Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto oczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”

Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Łk 1, 26-38

Dzisiejszej niedzieli przeżywamy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W pierwszym czytaniu z księgi Rodzaju słyszymy historię upadku pierwszych rodziców, Adama i Ewy. Bóg jednak nie zostawia człowieka w ciemności grzechu ale daję zapowiedź mówiąc do węża: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”. Te słowa stanowią inspiracje dla artystów, ukazujących Maryję jako Tę, która miażdży głowę węża.
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny co roku przypada w okresie adwentu kiedy oczekujemy narodzenia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Znamy dobrze ewangelię, kiedy to archanioł Gabriel zwiastuje Maryi, że zostanie Matką Syna Bożego. Maryja ukazana jest jako Ta, która, zgadzając się na swoje powołanie i Boży plan w Jej życiu, miażdży głowę węża. Jest ona dla nas wzorem świętości i tego, w jaki sposób mamy wsłuchiwać się w głos Boży. Staje się więc nową Ewą. Ta pierwsza bowiem zgrzeszyła przez nieposłuszeństwo, ta druga, Maryja, stała się Matką Jezusa za sprawą Ducha Świętego przez swoje posłuszeństwo.
Wpatrujmy się zatem w Maryję i uczmy się jak przyjmować Słowo Boże – Jezusa Chrystusa w swoim życiu.

Marcin Wojdan CSsR

I NIEDZIELA ADWENTU

Ewangelia według św. Mateusza 24,37-44

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona.
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».

Dzisiejszą niedzielą rozpoczynamy nowy rok liturgiczny i Adwent, czterotygodniowy czas radosnego oczekiwania na przyjście naszego Pana.

Czytając Ewangelię przeznaczoną na ten dzień od razu możemy się zdziwić ostatnim zdaniem. Nie domyślamy się kiedy ma przyjść Jezus Chrystus? Przecież wiemy, 25 grudnia będziemy świętować Boże Narodzenie, rozpoczynając już w wieczór wigilijny. Adwent jednak nie jest tylko czasem oczekiwania na świętowanie tego, że Jezus przyszedł na ten świat jako człowiek, nasz Zbawiciel. Ten czas ma też wymiar uświadomienia sobie, że czekamy także na Jego powtórne przyjście w chwale.

Ten fragment ukazuje nam właśnie ten drugi wymiar Adwentu. Jezus porównuje w nim dzień swojego przyjścia z dniem potopu za czasów Noego. Wtedy Bóg zesłał na ziemię, na której zapanował wielki grzech, potop. Ostał się tylko Noe – jedyny wówczas sprawiedliwy człowiek na ziemi. Gdy wody opadły powstała nowa ziemia, symbol odnowy, „nowego stworzenia”. Kiedy Jezus przyjdzie powtórnie na świat, przyjdzie na Sąd Ostateczny i do życia wiecznego zostaną wzięci, jak za czasów Noego do arki, sprawiedliwi.

W jak sposób przygotować się na dzień Jego przyjścia? Czy mamy tę pewność, że będziemy zaliczeni do grona tych, których Jezus zabierze ze sobą do życia wiecznego? On sam daje nam odpowiedź – czuwajcie!
Czuwajmy jak roztropne panny czekające na oblubieńca. Bądźmy wiernymi sługami, których Jezus zastanie w dzień swojego przyjścia przy wypełnianiu swojego powołania. A wtedy możemy być spokojni i z podniesionymi głowami oczekiwać na przyjście naszego Pana i Zbawiciela.

Karol Łukaszczyk CSsR

XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA

Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny, na XXXIII Niedzielę Zwykłą czyta nam Kościół Święty Matka nasza Ewangelię zapisaną u świętego Łukasza:

<<A kiedy niektórzy mówili o świątyni, że tak pięknymi kamieniami i darami wotywnymi jest ozdobiona, powiedział: „Co do tego, na co z podziwem patrzycie, to przyjdą takie dni, kiedy kamień na kamieniu tu nie zostanie, który by nie uległ ruinie”.
Zapytali Go potem, mówiąc: „Nauczycielu, a kiedy to będzie i co będzie znakiem, że to już się stanie?” On odpowiedział: „Uważajcie, byście nie dali się zwieść. Bo wielu przyjdzie pod moim imieniem i mówić będzie: To JA JESTEM, oraz: Ta chwila już blisko! Nie idźcie za nimi. Gdy usłyszycie o wojnach i przewrotach, nie przeraźcie się, bo trzeba, aby to najpierw przyszło, ale nie tak szybko koniec”.
Wtedy też mówił im: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą wielkie trzęsienia ziemi, a w różnych miejscach głód i zaraza, straszne zjawiska wystąpią i wielkie znaki na niebie.
A najpierw, przed tym wszystkim, użyją przeciw wam swojej siły i prześladować będą. Wydawać was będą zgromadzeniom i strażom, doprowadzać przed królów i namiestników z powodu mojego imienia. Stanie się to dla was okazją, aby dać świadectwo. Połóżcie to sobie dobrze w swoich sercach, żeby się zawczasu nie przygotowywać do obrony. Ja bowiem dam wam takie słowo i mądrość, jakim wszyscy wasi przeciwnicy nie będą zdolni się przeciwstawić ani im zaprzeczyć. Wydawani będziecie nawet przez swoich rodziców, i braci, i krewnych, i przyjaciół i do śmierci doprowadzą niektórych z was. Będziecie znienawidzeni przez wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz nawet włos wam z głowy nie spadnie. Przez swoje wytrwanie zapewnijcie sobie życie.>> (Łk 21, 5-19)

Czytając fragment Ewangelii przeznaczony na XXXIII Niedzielę Zwykłą, z pozoru nasza przyszłość nie rysuje się zbyt kolorowo. Wolimy słuchać o czymś przyjemnym co nas czeka. Na przykład planujemy sobie wakacje, układamy scenariusz naszego życia, tak by wszystko w nim wyszło pomyślnie. Jednym słowem pragniemy szczęścia.
Czy słowa Jezusa z powyższego fragmentu Ewangelii opisują los chrześcijanina jedynie w czarnych barwach? Na pierwszy rzut oka można by tak właśnie pomyśleć. Opis tych wszystkich prześladowań i strasznych wydarzeń zdecydowanie wybija się na tle całej tej perykopy. Zwróćmy jednak uwagę na ostatnie zdanie.
„Przez swoje wytrwanie zapewnijcie sobie życie”. – Oto nadzieja dla nas! Oto słowa, którymi Chrystus zapewnia nas, że jeśli wytrwamy przy Nim wiernie, zapewnimy sobie życie wieczne! Ostatnie słowo nie należy do prześladowców, ani nawet do śmierci. To Bóg jest Panem życia i śmierci.
By to zrozumieć popatrzmy na sportowców. By osiągnąć dobre wyniki i zwycięstwo w swoich dyscyplinach, najpierw muszą ponieść niemało trudów. Ćwiczącym na siłowni towarzyszy ból, lecz decydują się go ponieść ze względu na efekt, który zamierzają osiągnąć. Wierny uczeń Chrystusa w życiu ziemskim narażony jest na ból i prześladowanie. Odwagi i motywacji do wytrwania w wierze dodaje mu myśl o tym, że według Jego obietnicy, na końcu czeka go wieczna radość z przebywania z Bogiem w niebie.

Jezus przestrzega nas: Nie dajcie się zwieść! Będzie wielu fałszywych proroków. Trwajcie w tej nauce, którą wam przekazałem. Nie pokładajcie ufności w rzeczach tego świata, choćby były najpiękniejsze – jak świątynia Jerozolimska, z której dziś została jedynie Ściana Płaczu. Ona jest niemym świadectwem tego, że nawet wielkie potęgi ziemskie, to, co w oczach ludzi uchodzi za potęgę, nie jest trwałe i w każdej chwili może obrócić się w proch. Jako uczniowie Chrystusa zaufajmy jedynie Bogu, który wiernie dotrzymuje swoich obietnic. A na końcu wspólnie będziemy przebywać w Jego domu, gdzie nie ma łez i cierpienia, lecz jedynie szczęście na wieki.

Patryk Reczek CSsR

XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA

Ewangelia według św. Łukasza 20,27-38

27Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go 28w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. 29Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. 30Pojął ją drugi, 31a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. 32W końcu umarła ta kobieta. 33Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
34Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. 35Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. 36Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.
37
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. 38Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».

 

Kiedy ktoś mówi nam o czymś, w co nie wierzymy, albo nie chcemy się z jakichś powodów z tym zgodzić, często próbujemy go „zagiąć”, pokazując mu, że to co mówi pozbawione jest sensu. Saduceusze, jedna z grup Żydów w czasach Jezusa, nie wierzyli w zmartwychwstanie. Próbowali więc „podchwycić Go na słowie”.

Dają Mu oni przykład pochodzący z prawa żydowskiego – tzw. prawa lewiratu. Polegało ono na tym, że gdy mężczyzna umierał nie mając dzieci, jego brat miał obowiązek wziąć za żonę wdowę po nim i spłodzić potomstwo. Żydzi wierzyli, że prawo to dał im sam Mojżesz, ten pod którego przywództwem Bóg wyprowadził ich lud z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Wszystkie prawa, które spisane były w Pięcioksięgu (pierwszych księgach Starego Testamentu, wg tradycji żydowskiej spisanych przez Mojżesza), wiernie zachowywali.

Jezus, odpowiadając saduceuszom, ukazuje, że w przyszłym świecie prawa starotestamentalne nie będą obowiązywać, gdyż prawo ma „chronić przed śmiercią”, a w życiu wiecznym śmierć nie ma już władzy. Na dodatek przywołuje inne słowa z Pięcioksięgu, gdzie Bóg jest ukazany jako „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba”. Bóg ich przodków jest Bogiem żywych. Jest On nie tylko Bogiem każdego z nich, ale też każdego z nas.

To przez samego Jezusa dokona się zmartwychwstanie. On, zmartwychwstając jako pierwszy, przywróci także nasze ciała do życia.

W życiu bez końca uczestniczyć będą ci, którzy „zostaną uznani za godnych”. Choć nasza śmierć i późniejsze zmartwychwstanie wydają nam się perspektywą dość odległą i bardzo rzadko o tym myślimy, to żyć tą nadzieją mamy już teraz. Żyć w taki sposób, żebyśmy zostali uznani za godnych życia na wieki, godnych ZMARTWYCHWSTANIA DO ŻYCIA.

Karol Łukaszczyk CSsR

XXXI Niedziela Zwykła

Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. W tym czasie pewien bogaty człowiek imieniem Zacheusz, przełożony celników, próbował zobaczyć Jezusa. Chciał on się dowiedzieć, kim Jezus jest, lecz nie mógł, gdyż był niskiego wzrostu i tłum mu Go zasłaniał. Pobiegł więc naprzód i, aby ujrzeć Jezusa, wspiął się na sykomorę rosnącą przy drodze, którą Pan miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i powiedział: Zacheuszu, zejdź prędko, gdyż dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. Zacheusz zszedł więc czym prędzej i z radością przyjął Go u siebie. Zajście to wywołało powszechne niezadowolenie: Poszedł w gościnę do grzesznika – szemrano. Zacheusz natomiast podniósł się i oświadczył wobec Jezusa: Panie, oto połowę mojego majątku przeznaczam dla ubogich, a jeśli na kimś coś wymusiłem, oddaję poczwórnie. Jezus zaś odpowiedział: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, ponieważ i ten człowiek jest synem Abrahama. Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i ocalić to, co zaginęło. (Lk. 19:1-10 NP3)

jerycho

  • Jezus wchodzi do Jerycha, które jest miastem usytuowanym w depresji. Jest to najniżej położone miasto na świecie (ok. 270m p.p.m.) i jednoczenie jedno z najstarszych miast obronnych (10-8 tys. lat przed Chr.). Znajduje się w bardzo żyznej części Judei. Posiada ono twierdzę obronną, tzw. zamek Heroda oraz komorę celną.
  • Imię Zacheusz (Zakkaj) znaczy czysty, niewinny, sprawiedliwy, prawy. Życie Zacheusza było dalekie od charakterystyki wynikającej z jego imienia. Zwierzchnik celników sprawował swoją funkcję przez 12 miesięcy i wzbogacił się okradając swych ziomków. Miał jednak pragnienie postępowania w zgodzie z tym, co mówi jego imię. PRAGNĄŁ ZOBACZYĆ JEZUSA – poznać go, dowiedzieć się kim On jest. Z pewnością słyszał o Nim wcześniej i ufał, że może On odmienić jego życie.sykomora
  • Determinacja w realizacji owego pragnienia, które jest dowodem przemiany dokonywującej się w Zacheuszu, sprawia, że nie zwracając uwagi na innych ludzi i ich komentarze, wspina się na sykomorę. Drzewo to jest spokrewnione z figowcem, łatwo można się na nią wspinać, z pewnością często była miejscem zabaw dzieci. Dojrzałe drzewo osiąga nawet 15 metrów wysokości, a jego korona rozkłada się na 25 metrów.
  • Jezus przejmuje inicjatywę. Podchodzi do drzewa, patrzy w górę i woła do Zacheusza po imieniu. Znajomość czyjegoś imienia, była uważana przez Żydów za zdolność, którą posiadają jedynie prorocy. Jezus chce także odwiedzić dom Zacheusza. Użyty tu czasownik meinai oznacza nie tylko zatrzymanie się, ale trwanie, pozostawanie. W kulturze semickiej nikt nie wpraszał się do kogoś w gościnę, a już na pewno nikt nie chciałby spożywać posiłku w domu celnika. Jezus, podobnie jak Zacheusz, łamie schematy, ponieważ zależy mu na człowieku. Tak jak Zacheusz szukał sposobności, aby zobaczyć Jezusa, tak Jezus szukał sposobności by ocalić grzesznika.

Ta scena ukazuje nam przemianę zniewolonego serca pod wpływem długo wyczekiwanego i upragnionego spotkania oraz natychmiastową reakcję na Boże wezwanie. Każdy z nas może odnaleźć się w postawie Zacheusza. Człowieka pragnącego wolności, który upada, jest uwikłany nałogi, złe nawyki …. w grzech. Człowieka, który potrzebuje Bożego przebaczenia! Wiemy, bo doświadczamy tego codziennie, że nie jesteśmy w stanie własnymi siłami wyzwolić się od zła, które przeniknęło do naszego życia. Mamy jednak Jezusa! Jeżeli chcesz poznać prawdę o sobie i znaleźć receptę na odzyskanie wolności, to spotkaj się z Nim tak jak Zacheusz. Idź na Adorację Najświętszego Sakramentu. Patrz na Niego. Przedstaw Mu całą swoją sytuację i słuchaj Go. To spotkanie jest jednak początkiem. Potrzeba jeszcze mojej odpowiedzi. Radykalizmu w wyzuciu się z ziemskich zniewoleń, aby być wolnym przed Bogiem, ludźmi i sobą samym.

Dominik Strychacz CSsR

XXX Niedziela Zwykła

  1. Tekst Ewangelii:

9Zwrócił się również do tych, którzy swoją sprawiedliwość opierali na własnych dokonaniach, a innych mieli za nic, z taką przypowieścią: 10Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić: jeden faryzeusz, a drugi celnik. 11Faryzeusz stanął i tak sobie pochlebiał modlitwą: Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak pozostali ludzie: zdziercy, oszuści, cudzołożnicy czy choćby jak ten oto celnik. 12Poszczę dwa razy w tygodniu, oddaję dziesiątą część wszystkich moich przychodów. 13Celnik zaś stanął daleko i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś i mówił: Boże, okaż miłosierdzie mnie, największemu z grzeszników. 14Mówię wam: Ten właśnie poszedł do domu usprawiedliwiony, a nie tamten. Bo każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

  1. Komentarz:

Ewangelia na tę niedzielę, podobnie jak tydzień wcześniej, przedstawia nam Jezusa pouczającego nas w przypowieściach o tym, w jaki sposób się modlić. Porusza także kwestię tego, czy osiągamy sprawiedliwości przed Bogiem poprzez nasze uczynki,  a także mówi o  naszym patrzeniu i ocenianiu drugiego człowieka.

2.1 Osoby

Widzimy dwóch ludzi – faryzeusza i celnika, którzy przychodzą do świątyni, aby się modlić.

  • Faryzeusze żyli według określonych reguł. Mieli duży wpływ na społeczeństwo, ponieważ chodzili po kraju i nauczali. Tworzyli szkoły i nauczali lud, przez co wielu z nich zostawało uczonymi w Piśmie. Wyróżniali się spośród Żydów gorliwością w zachowywaniu wszystkich wymogów Prawa, jak na przykład surowe posty oraz oddawanie dokładnie wyliczanej, a zaniedbywanej przez większość Żydów, uciążliwej dziesięciny, która istniała w kilku różnych rodzajach, co łącznie obejmowało ponad 20% dochodów.
  • Celnicy to najbardziej pogardzany zawód, gdyż uważano ich za zdrajców własnego narodu. Odpowiadali za ściąganie opłat celnych oraz pobieranie wszelkich świadczeń należnych władzom rzymskim. Ich zajęcie, połączone często z nieuczciwością, rodziło wrogie nastawienie społeczeństwa względem nich. Nie byli mile widziani jako świadkowie w sądzie czy urzędnicy.

2.2 Modlitwa

  • Faryzeusz modli się w postawie stojącej. Przedstawia siebie Bogu jako sprawiedliwego, który całym swoim życiem służy Mu z gorliwością, wypełniając wszystkie wymogi Prawa. W drugiej części swej modlitwy nie mówi już o swych dokonaniach. Zaczyna porównywać się z innymi, podkreślając ich grzechy. Wymienia kolejne grupy grzeszników; nie dotyka jednak własnego serca, sumienia, myśli, życia i uczynków. Nie przedstawia Bogu prawdy o sobie. Nie tylko tej wyrażanej na zewnątrz przez czyny, ale i tej ukrytej w wnętrzu, prawdy o nim samym. Nie pokazuje stanu swojego ducha, wątpliwości, pragnień, potrzeb ani słabości. Taka modlitwa prowadzi do kulminacyjnego momentu: pogardzenia celnikiem, który modli się obok niego.
  • Celnik przystępuje do modlitwy w pokorze i uniżeniu. Jego postawa świadczy o wiedzy o własnej sytuacji, ciężarze przygniatającego go grzechu i świadomości przed Kim stoi. Modli się: Boże, okaż miłosierdzie mnie, największemu z grzeszników.
    • Boże – wyraża swoją wiarę w to, że Bóg jest, że Jest tu obecny, bliski mu i gotów przyjść mu z pomocą.
    • Okaż miłosierdzie mnie (grhilasthēti mou)a mówiąc dokładniej: daj się przebłagać, pojednaj mnie ze sobą, wymaż grzech, który mnie od Ciebie odłączył.
    • Największemu z grzeszników ( ho hamartōlòs – mi grzesznemu) – celnik przedstawia samego siebie Bogu. Nie porównuje się z nikim, nie mówi również, że jest jednym z wielu grzeszników, ale wyznając przed chwilą prawdę o Bogu, który jest i może przyjść z pomocą, wyznaje prawdę o sobie: zgrzeszyłem i nie jestem w stanie sam odkupić swoich win.
    • Celnik modli się całym sobą: sercem, umysłem i ciałem, żarliwie i intensywnie. Ma świadomość tego kim jest oraz co zrobił. Wyznaje z pokorą stan swojego ducha, nie szukając żadnych usprawiedliwień. Pokłada całą nadzieję w swoim Bogu, poprzez wiarę w Niego.
  1. Konkluzja

Dzisiejsza Ewangelia konfrontuje nas z naszą modlitwą. Jezus nie potępia faryzeusza, ani nie neguje potrzeby gorliwości w wypełnianiu Prawa Bożego. Przestrzega nas jednak przed skupianiem się jedynie na swoich uczynkach i pogardzaniem drugim człowiekiem, który z naszej perspektywy jest od nas gorszy. Porównywanie się do lepszych, jeśli nie wzbudzi w nas pragnienia doskonalszego życia, będzie obciążało nas przed nami samymi, prowadząc do zamknięcia przed łaską miłującego Boga. Jeśli natomiast porównywać będziemy się z tymi gorszymi grzesznikami, grozi nam niebezpieczeństwo przekonania że jesteśmy doskonali i nasze życie duchowe nie potrzebuje już rozwoju. Znane jest powiedzenie, że kto się nie rozwija ten się cofa – tak również jest z naszym życiem duchowym i naszą modlitwą. Niebezpieczeństwem grożącym naszej modlitwie jest brak refleksji nad nią, pytania o to, czy jest dobra, czy nas rozwija i prowadzi do głębszego zjednoczenia się z Bogiem. Przykładem modlitwy staje się zatem modlitwa celnika. Uczy nas, że ważna jest świadomość tego kim jestem i na jakim etapie rozwoju się znajduję. Z tej wiedzy o nas wypływa postawa skruchy i pokory, która, w połączeniu ze świadomością Tego, przed Kim staję, prowadzi do zyskania usprawiedliwienia wynikającego z wiary w Syna Bożego przyjmując łaskę odkupienia dokonanego przez Jego wcielenie, śmierć i Zmartwychwstanie.

Dominik Strychacz CSsR