Z Chrystusem na granicy

Gdy 24 lutego wybuchła wojna na pełną skalę między Rosją, a zaatakowaną przez nią Ukrainą, przeżyłem to mocno. Przez kolejne dni nieustannie śledziłem kolejne doniesienia z frontu i czytałem różnego rodzaju analizy. Tak samo robili moi współbracia, rówieśnicy i krewni. Mocno zaskoczyła mnie i ucieszyła fala entuzjazmu i życzliwości, jaka zaczęła się rozlewać po naszej ojczyźnie. Prawie cała Polska rzuciła się na raz do pomocy swoim sąsiadom, służąc i w terenie i poprzez wspieranie na odległość. Obserwując to, poza dumą czułem też wyrzuty sumienia – oto moi bliźni cierpią tuż obok mnie, a ja co dla nich robię? Modlę się, ale przecież poza bardzo ważnym duchowym wsparciem mogę zrobić coś konkretnego, skorzystać z mojego czasu, zdrowia, sił – i oddać to potrzebującym. Dlatego też tak bardzo ucieszyła mnie wiadomość o możliwości wsparcia uchodźców, szukających w naszej ojczyźnie bezpiecznej przystani po ucieczce ze swego ogarniętego wojną domu. Ojciec prowincjał wyraził zgodę na wyjazd kleryków z seminarium i ich włączenie się w pomoc „w terenie”. Nikt z nas nie wiedział, czego najbardziej się od nas oczekuje, gdzie i w czym jesteśmy najbardziej potrzebni. Mało kto znał punkty i procedury udzielania pomocy uchodźcom, prawie nikt nie znał języka. Mimo to spora grupa kleryków zgłosiła się do pomocy. 

Niespodziewanie, zaledwie po paru dniach, w niedzielę 6 marca wieczorem, ojciec Adam, prefekt seminarium, przekazał nam informację, że dotychczasowy kapelan szpitala covidowego na stadionie narodowym w Warszawie – o. Maciej Ziębiec wyjeżdża na granicę i chętnie zabierze ze sobą kilku kleryków. Po konsultacjach we wspólnocie postanowiliśmy, że pojedzie nas czterech kleryków, a wśród nich ja. 

W drogę wyruszyliśmy we wtorek 8 marca przed południem. Dzień wcześniej dowiedzieliśmy się, że naszym celem jest przejście graniczne Zosin-Uściług, które jest też najdalej wysuniętym na wschód miejscem w Polsce. Wyruszyliśmy kompletnie bez wiedzy, jakie będą nasze obowiązki. Dopiero na miejscu okazało się, że punkt, jaki został nam wskazany, zlokalizowany jest w dużym, ogrzewanym namiocie, 300 metrów od granicy państwa. Lokalny oddział Caritas urządził w tym namiocie punkt pomocy uchodźcom. Osoby, które przechodziły przez przejście graniczne, mogły w tym miejscu odpocząć, ogrzać się, zjeść ciepły posiłek oraz zaopatrzyć się w prowiant i środki higieny na dalszą podróż. Czasem trzeba było pomóc nadchodzącym ludziom załatwić transport do ośrodka recepcyjnego, gdzie osoby z Ukrainy mogły uzyskać przedłużenie legalności swojego pobytu w Polsce i skąd rozjeżdżały się następnie na cały kraj i nieraz dalej do Europy. Niekiedy, gdy czas oczekiwania na transport się przedłużał, pomagaliśmy zorganizować nocleg w okolicy lub szykowaliśmy miejsce do spania w naszym namiocie, który nie był do tego przewidziany. Dość szybko z polecenia i inspiracji o. Macieja zaczęliśmy usprawniać życie naszego namiotu. 

Już pierwszego dnia powstał magazyn, czyli drugi namiot, gdzie przełożyliśmy ubrania, które z całej Polski ludzie dobrej woli zwozili na granicę dla swoich wschodnich przyjaciół. Szybko powstał jeszcze jeden namiot, już trzeci. Założony w nim został „punkt przerzutowy” na Ukrainę. Przez cały czas trwania naszego pobytu w Zosinie, co chwila podjeżdżały do nas samochody wypchane darami dla narodu ukraińskiego. 

W nowym namiocie, do pracy w którym szybko zostałem przydzielony – dary te odbieraliśmy, sortowaliśmy, pakowaliśmy w kartony i ładowaliśmy do samochodów jadących na Ukrainę. Wcześniej oczywiście trzeba było potwierdzić tożsamość odbiorców, aby wykluczyć możliwość kradzieży darów. Wśród darczyńców nie brakowało fundacji, firm i stowarzyszeń z całej Europy, ale największą ilość stanowiły osoby prywatne, które zwoziły nam produkty kupione w marketach po cenach detalicznych – a zazwyczaj mieli te samochody wypchane po dach. Przywozili żywność, odzież, leki, czasem sprzęt – latarki, baterie, koce termiczne. Takie rzeczy dawaliśmy do osobnego miejsca – wysyłane one były żołnierzom walczącym na Ukrainie. Przez tę moją posługę wśród kartonów, miałem nieco mniej kontaktu z uchodźcami niż moi współbracia, ale i mnie udało się spojrzeć w zmęczone, strwożone, ale nieraz i szczęśliwe i wdzięczne oczy naszych braci i sióstr Ukraińców. Ich siła i postawa pozbawiona wszelkiej interesowności wywarła na mnie wielkie wrażenie. 

Jako ostatni, postawiliśmy czwarty, najmniejszy namiot, ale też najważniejszy ze wszystkich. Powstała w nim kaplica, którą zadedykowaliśmy Najświętszemu Odkupicielowi. W niej sprawowana była Najświętsza Eucharystia, z której czerpaliśmy prawdziwą siłę do mądrego i owocnego pomagania naszym bliźnim, a także do pokochania ich.

Całość tego przedsięwzięcia nie mogłaby się udać bez zaangażowania całej rzeszy wolontariuszy, którzy aby pomagać, oddawali swój wolny czas, osobiste środki i talenty, biorąc urlopy by w zimnie (w nocy temperatura spadała do -15 stopni!) i zmęczeniu służyć uciekinierom. My – klerycy stanowiliśmy tylko małą część tej Bożej załogi Caritasu w Zosinie, który stanowi dla mnie jeden z najpiękniejszych świadectw miłości bliźniego, jaki ujrzałem w swoim życiu. Pasja tych ludzi do pomagania, ich poświęcenie, chęć bycia z drugim człowiekiem: te obrazy i rozmowy oraz doświadczenie wspólnej służby pozostaną ze mną na zawsze. Jestem głęboko wdzięczny Bogu za to, że poprzez obraz niezasłużonego cierpienia bliźniego – które dane mi było ujrzeć i  próbować choć w jakimś stopniu złagodzić – nadkruszył On także moje, tak bardzo skamieniałe przez komfort i lenistwo serce. Myślę, że jeśli Bóg w swej mocy wyprowadzi z tego szaleństwa wojny jakieś dobro (a na pewno to zrobi) – będzie nim właśnie miłość, której uczy nas poprzez potrzebujących miłości i opieki bliźnich, którzy ruszyli do naszych domów szukając pomocy. To, że miałem możliwość wyjścia im naprzeciw i przywitania ich ciepłym posiłkiem, uśmiechem i butelką wody na granicy ich nowego domu odczytuję jako ogromny i niezasłużony zaszczyt. 

Jakub Ciepły CSsR

Jeśli chcesz dołączyć do wolontariatu skontaktuj się z nami przez ten numer telefonu: 
+48 731 323 075
Możesz też zapisać się, korzystając z tej ankiety!

Pomagać można również poprzez przekazywanie darów, które trafią do uchodźców i na Ukrainę! Na tym fanpage’u dowiecie się, czego aktualnie najbardziej potrzebujemy!

Granica Nadziei

Dla mnie bardzo ważne były rozmowy z wolontariuszami, których przez ten czas przez nasz namiot przewinęła się ogromna ich liczba. Często byli to ludzie poszukujący Boga albo nawet niewierzący. Rozmowy te inspirowały mnie i nieco przyprawiały o rumieniec. To z jaką gorliwością angażowali się  w niesienie pomocy było zadziwiające. Często wolontariusze brali urlopy w pracy, aby móc przynajmniej na chwilę przyjechać na granicę, albo Ci bliżej mieszkający po całodziennej pracy przychodzili na nockę. Wspaniali ludzie na swoim miejscu. Również wiele Kół Gospodyń Wiejskich zaangażowało się w gotowanie dla uchodźców. 

Jedna wolontariuszka szczególnie zapadła mi w pamięć. Gdy robiłem coś na dworze, (oczywiście miałem na sobie habit, co było bardzo wygodne, bo nie trzeba było chodzić z identyfikatorami i służby wpuszczały nas wszędzie, a i sami uchodźcy mieli do ans większe zaufanie) podeszła do mnie jakaś kobieta i zapytała się, czy mówię po angielsku. Zgodnie ze stanem faktycznym odpowiedziałem, że tak. Okazało się, że jest to wolontariuszka, która jest z… Brazylii! Przyjechała ona z kilkuosobową ekipą z Niemiec. Byli przewoźnikami, którzy z narażeniem życia jeżdżą do najdalszych zakątków Ukrainy, aby tam zawozić dobra i udzielać pomocy. Niesamowite! Gdy zapytałem czemu przyjechała tutaj aż z Brazylii, odrzekła, że tutaj teraz jest potrzeba, że Ci ludzie jej potrzebują. Nie bała się tam jeździć, mówiła, że uśmiech Ukraińców, którym pomaga tam na miejscu, dodawał jej odwagi i otuchy. Nie byli to jedyni wolontariusze z zagranicy. Do naszego namiotu pewnego dnia przybyła trójka Niemców, którzy chcieli zostać wolontariuszami. Bardzo szybko odnaleźli się w nowym klimacie i w nowym towarzystwie oraz przepięknie weszli w pracę. 

To był niezwykle ciężki tydzień. Ciężki fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Ciężki, ale przepiękny i wierzę, że odmieniający. Gdy spotykałem ludzi, którzy jeszcze 2 tygodnie temu żyli zwyczajnie, tak jak my, a dziś nie mają niczego, łatwiej mi było pojąć rzeczywistą ulotność naszego istnienia, łatwiej mi było pojąć jak ważne jest nie pokładanie ufności w dobrach materialnych. Doświadczałem namacalnie, że „Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu. Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje.” (Ps 103).

Z wielkim smutkiem wyjeżdżałem z granicy, wiedziałem bowiem, że są tam ludzie, którzy jeszcze potrzebują naszej pomocy. Zresztą poznaliśmy tam wspaniałych ludzi, z którymi złapaliśmy dobry kontakt, którzy zostali naszymi dobrymi kolegami, koleżankami i ciężko, tak zwyczajnie, po ludzku, było nam odjechać. Na szczęście naszą czwórkę zastąpiła kolejna ekipa: klerycy Dominik Król, Piotr Czechowicz i Almar Suchan. Uchodźcy i wolontariusze świeccy nie zostali więc sami, misja jest kontynuowana i posługa redemptorystów na granicy dalej się szerzy.

Kacper Grabowski CSsR

Jeśli chcesz dołączyć do wolontariatu skontaktuj się z nami przez ten numer telefonu: 
+48 731 323 075
Możesz też zapisać się, korzystając z tej ankiety!

Pomagać można również poprzez przekazywanie darów, które trafią do uchodźców i na Ukrainę! Na tym fanpage’u dowiecie się, czego aktualnie najbardziej potrzebujemy!

„Posłani do ubogich” – nowy numer Rodziny Odkupiciela

Drodzy! Ukazał się nowy numer naszego biuletynu seminaryjnego „Rodzina Odkupiciela”, zatytułowany „Posłani do ubogich”. W aktualnym numerze przeczytacie o różnych posługach misyjnych i duszpasterskich, jakie spełniamy w różnych miejscach na świecie! W tym m.in. w Rumunii, Albanii, na Uralu ale także w hospicjum, szpitalu i sanktuarium.

Przedstawiamy również postać Czcigodnego Sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego, niestrudzonego apostoła obfitego Odkupienia! Ponadto przeprowadziliśmy wywiad z Państwem Grażyną i Marianem Gutami, którzy od 30 lat w Tuchowie prowadzą i animują działalność Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób Niepełnosprawnych „Nadzieja”, a teraz szczególnie starają się o budowę domu dla swoich podopiecznych. Biuletyn będziemy rozprowadzać po niedzielnych (20.03) Mszach Świętych w tuchowskiej bazylice. Cały dochód przeznaczymy na budowę domu „Nadziei” oraz na pomoc Ukrainie.

Ponadto 15 maja 2022 r. w sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej zostanie odprawiona Eucharystia w intencji Czytelników i Dobrodziejów biuletynu seminaryjnego „Rodzina Odkupiciela”.

Osoby pragnące uzyskać nasze czasopismo w wersji elektronicznej lub za wysłaniem, prosimy o kontakt z redakcją pod numerem telefonu +48 14 632 72 00 lub mailowo na adres rodzina.odkupiciela@gmail.com. Przypominamy także, że na naszej stronie seminaryjnej, są również dodawane archiwalne numery naszego Biuletynu.

Robert Borzyszkowski CSsR

Na granicy

We wtorek 8 marca wyjechaliśmy z Tuchowa, było nas czterech: Michał Zieliński, Kacper Grabowski, Jakub Ciepły i Bartłomiej Laskowski. Wraz z ojcem Maciejem Ziębcem pojechaliśmy do Zosina, aby służyć uchodźcom przybywającym do Polski przez tamtejsze przejście graniczne. Przez tydzień pomagaliśmy  w pracy zespołowi  Caritasu.

Nasze działania polegały przede wszystkim na przyjmowaniu uciekających przed wojną w naszym ogrzewanym namiocie i zatroszczeniu się o ich podstawowe potrzeby. Zawsze otrzymywali oni ciepły posiłek i napoje, a często również wyposażenie na dalszą drogę. Staraliśmy się zapewnić im wszystko, co może być potrzebne w pierwszych dniach w Polsce. Następnie udawali się oni busami do punktów recepcyjnych, w których otrzymywali dalszą pomoc. Byliśmy więc jednymi z pierwszych ludzi, których napotykali oni po przejściu granicy.

Caritas prowadzi też w Zosinie punkt przeładunkowy, gdzie darczyńcy mogą ofiarować wszystko, co potrzebne jest na granicy, a także po stronie ukraińskiej. Dary te są później przekazywane sprawdzonym kierowcom, którzy dostarczają je do miejsc na Ukrainie, gdzie są najbardziej potrzebne.  Z punktu Caritasu w Zosinie trafiają na przykład do Żytomierza, Charkowa, Kijowa, Włodzimierza, ale także tuż za granicę, gdzie grupa Ukraińców również organizuje żywność i miejsce do ogrzania dla tych, którzy mają zamiar niedługo przejść do Polski.

Zarówno Namiot Nadziei, w którym przyjmujemy i troszczymy się o uchodźców, jak i nasz punkt przeładunkowy mogą tak sprawnie funkcjonować dzięki wielkodusznej pracy naszych kochanych wolontariuszy!

Na granicy Caritas nie jest sam,  z wielką ofiarnością pomagają też: Polska Akcja Humanitarna, Brygada lotna Polski 2050, strażacy, policjanci, ratownicy, wojskowi oraz wiele osób prywatnych, tych z okolic i tych z daleka. To dzięki dobroci serc tak wielu ludzi, nikogo nie odesłaliśmy bez pomocy, nikogo nie pozostawiliśmy bez pocieszenia.

Pod koniec naszego wolontariatu, udało się nareszcie stworzyć namiot – kaplicę. Została nazwana Kaplicą Najświętszego Odkupiciela i wieczorem 14 marca odbyła się pierwsza Msza Święta tak blisko samej granicy w Zosinie.

Wyjeżdżając, przekazaliśmy zdobyte przez ten tydzień doświadczenie kolejnym trzem braciom – wolontariuszom. Jesteśmy pewni, że klerycy: Piotr Czechowicz, Dominik Król i Almar Suchan, godnie zastąpią nas w służbie potrzebującym.

Chcemy również podzielić się z Wami naszymi bardziej osobistymi świadectwami, które niedługo pojawią się na naszej stronie.

Jeśli chcesz dołączyć do wolontariatu skontaktuj się z nami przez ten numer telefonu: 
+48 731 323 075
Możesz też zapisać się, korzystając z tej ankiety!

Pomagać można również poprzez przekazywanie darów, które trafią do uchodźców i na Ukrainę! Na tym fanpage’u dowiecie się, czego aktualnie najbardziej potrzebujemy!

Michał Zieliński CSsR