Granica Nadziei

Dla mnie bardzo ważne były rozmowy z wolontariuszami, których przez ten czas przez nasz namiot przewinęła się ogromna ich liczba. Często byli to ludzie poszukujący Boga albo nawet niewierzący. Rozmowy te inspirowały mnie i nieco przyprawiały o rumieniec. To z jaką gorliwością angażowali się  w niesienie pomocy było zadziwiające. Często wolontariusze brali urlopy w pracy, aby móc przynajmniej na chwilę przyjechać na granicę, albo Ci bliżej mieszkający po całodziennej pracy przychodzili na nockę. Wspaniali ludzie na swoim miejscu. Również wiele Kół Gospodyń Wiejskich zaangażowało się w gotowanie dla uchodźców. 

Jedna wolontariuszka szczególnie zapadła mi w pamięć. Gdy robiłem coś na dworze, (oczywiście miałem na sobie habit, co było bardzo wygodne, bo nie trzeba było chodzić z identyfikatorami i służby wpuszczały nas wszędzie, a i sami uchodźcy mieli do ans większe zaufanie) podeszła do mnie jakaś kobieta i zapytała się, czy mówię po angielsku. Zgodnie ze stanem faktycznym odpowiedziałem, że tak. Okazało się, że jest to wolontariuszka, która jest z… Brazylii! Przyjechała ona z kilkuosobową ekipą z Niemiec. Byli przewoźnikami, którzy z narażeniem życia jeżdżą do najdalszych zakątków Ukrainy, aby tam zawozić dobra i udzielać pomocy. Niesamowite! Gdy zapytałem czemu przyjechała tutaj aż z Brazylii, odrzekła, że tutaj teraz jest potrzeba, że Ci ludzie jej potrzebują. Nie bała się tam jeździć, mówiła, że uśmiech Ukraińców, którym pomaga tam na miejscu, dodawał jej odwagi i otuchy. Nie byli to jedyni wolontariusze z zagranicy. Do naszego namiotu pewnego dnia przybyła trójka Niemców, którzy chcieli zostać wolontariuszami. Bardzo szybko odnaleźli się w nowym klimacie i w nowym towarzystwie oraz przepięknie weszli w pracę. 

To był niezwykle ciężki tydzień. Ciężki fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Ciężki, ale przepiękny i wierzę, że odmieniający. Gdy spotykałem ludzi, którzy jeszcze 2 tygodnie temu żyli zwyczajnie, tak jak my, a dziś nie mają niczego, łatwiej mi było pojąć rzeczywistą ulotność naszego istnienia, łatwiej mi było pojąć jak ważne jest nie pokładanie ufności w dobrach materialnych. Doświadczałem namacalnie, że „Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu. Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje.” (Ps 103).

Z wielkim smutkiem wyjeżdżałem z granicy, wiedziałem bowiem, że są tam ludzie, którzy jeszcze potrzebują naszej pomocy. Zresztą poznaliśmy tam wspaniałych ludzi, z którymi złapaliśmy dobry kontakt, którzy zostali naszymi dobrymi kolegami, koleżankami i ciężko, tak zwyczajnie, po ludzku, było nam odjechać. Na szczęście naszą czwórkę zastąpiła kolejna ekipa: klerycy Dominik Król, Piotr Czechowicz i Almar Suchan. Uchodźcy i wolontariusze świeccy nie zostali więc sami, misja jest kontynuowana i posługa redemptorystów na granicy dalej się szerzy.

Kacper Grabowski CSsR

Jeśli chcesz dołączyć do wolontariatu skontaktuj się z nami przez ten numer telefonu: 
+48 731 323 075
Możesz też zapisać się, korzystając z tej ankiety!

Pomagać można również poprzez przekazywanie darów, które trafią do uchodźców i na Ukrainę! Na tym fanpage’u dowiecie się, czego aktualnie najbardziej potrzebujemy!