XXIX NIEDZIELA ZWYKŁA

Z Ewangelii według świętego Łukasza.

Opowiadał im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”». I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»

Fragment Ewangelii wg św. Łukasza, który przypada na XXIX Niedzielę Zwykłą, jest nauką o wytrwałej modlitwie. Moglibyśmy podzielić go na dwie części. Pierwszą z nich jest przypowieść Chrystusa o sędzim i wdowie. W drugiej Jezus przedstawia troskliwość Boga i odnosi się do końca czasów. Przyjrzyjmy się nieco bliżej tej perykopie.
Jezus mówi do uczniów przypowieść, w której mamy dwie postacie, sędziego – dumnego i przekonanego o własnej sile oraz wdowę, słabą i potrzebującą pomocy.
Wdowa jest kobietą, która w Izraelu posiada niewysoki status społeczny, gdyż nie ma przy sobie mężczyzny, który by się nią zaopiekował. Wiązało się to najczęściej również z ubóstwem materialnym. Wdowy jednak znajdowały się (i nadal znajdują) pod opieką samego Boga. Jak woła autor natchniony w Psalmie 146: Pan ochrania sieroty i wdowy. Uciskanie wdów było w Izraelu i nadal pozostaje ciężkim wykroczeniem.
Przyjrzyjmy się teraz sędziemu. Zostaje on opisany jako „nie bojący się Boga”. Podobne słowa słyszymy na Golgocie. Rozmowa ukrzyżowanych razem z Jezusem skazańców wygląda następująco: Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz …» (Łk 23, 39n). Ten skazaniec, który urągał Chrystusowi na krzyżu zostaje nazwany „niebojącym się Boga”.
Bojaźń Boża jest dla Żyda czymś ważnym. W Starym Testamencie w Mądrości Syracha czytamy między innymi, że bojaźń Pana jest początkiem mądrości, zadowala serce, stanowi chwałę i chlubę (Syr 1, 11-20). Jezus odnosząc się zatem do sędziego, jako niebojącego się Boga, chce pokazać, że nawet ktoś taki jak on, przez wzgląd na natręctwo ze strony słabszych, może wysłuchać prośby. Ten obraz stanowi kontrast do zaprezentowania obrazu kochającego Ojca, który tym bardziej przybędzie na ratunek tym, którzy z ufnością się do Niego zwracają.
Szatan jest tym, który chce zasiać w nas ziarno wątpliwości, abyśmy myśleli, że Bóg nas nie wysłucha, że Mu na nas nie zależy. Tymczasem Chrystus uczy nas, że ogromną moc posiada wytrwała modlitwa. Jest ona najważniejszą rzeczywistością dla chrześcijanina. Jest w końcu relacją pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Nie ma czegoś bardziej wartościowego niż modlitwa. Spośród modlitw najważniejsza zaś jest Msza Święta.
Jeśli zatem chcemy podarować komuś coś prawdziwie wartościowego, pomódlmy się za niego. Po ludzku patrząc wydaje się, że to niewiele. Dla wierzącego jednak taki dar jest niczym najszlachetniejsze perły. Modlitwa znaczy niewiele dla kogoś, kto nie ma relacji z Bogiem, lub ta relacja jest bardzo formalna (bo trzeba się pomodlić). Może dlatego Jezus kończy ten fragment słowami: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Pobrzmiewa w nim nie tylko szczypta wątpliwości, ale również jakby zasmucenie Chrystusa z powodu stanu wiary ludzi. Odpowiedzmy zatem na wezwanie Jezusa aby wytrwale i z wiarą modlić się do Boga.

br. Marcin Wojdan CSsR

XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA

Łk 17, 11-19
Wiara uzdrowionego cudzoziemca

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!»
A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?»
Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».

dziesięciu trędowatych – Trąd, to okropna choroba skóry, to z jej powodu chorzy stawali się wyrzutkami społeczności. Zatrzymując się daleko od Jezusa dali wyraz swego schorzenia. Wiedzieli, że nie mogą podejść a prośbą, którą kierują do Mistrza jest postawą pokory, która w Starym Testamencie jest należna Bogu.

słuchać – Trędowaci usłyszeli od Jezusa nakaz: idźcie, to usłyszenie Słowa sprawia, że pragną zmienić swoje życie,

iść – Biblia nakazywała i określała złożenie odpowiedniej ofiary za wyzdrowienie z trądu, dlatego też Jezus nakazuje im iść do kapłanów by dopełnić obowiązku. Ale oni nie zostali uzdrowieni! Wyruszenie w drogę, pragnienie zmiany swego życia, pokładana ufność w słowa Jezusa a zatem ich wiara sprawia, że w drodze zostali oczyszczeni z choroby.

widzieć – Tylko jeden z uzdrowionych wrócił, tylko jeden zobaczył co się wydarzyło, zrozumiał co otrzymał poza zdrowiem; wiara jak powiedział Jezus go uzdrowiła, wiara prowadzi do spotkania; silne doświadczenie, wydarzenie prowadzi do spotkania. To, że ten uzdrowiony Samarytanin wrócił jest oznaką jego nawrócenia.

twoja wiara się uzdrowiła – W tych słowach zawartych w Łukaszowej Ewangelii brzmi zbawcze przesłanie Jezusa. To wiara w Boga uzdrawia z chorób, pomaga wrócić do społeczeństwa i do wspólnoty. Wiara Bogu uzdrawia duszę i dale zbawienie.

XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza (Łk 17, 5-10)

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”,
a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz
i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?
Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».

Wczytując się w słowa Ewangelii na XXVII niedzielę zwykłą zauważyć możemy, że Chrystus zaprasza nas dzisiaj w sposób szczególny do podjęcia refleksji na temat naszej wiary oraz dojrzałego przeżywania naszego chrześcijaństwa, jak również odpowiedzenia sobie na kilka fundamentalnych pytań, które wynikają z naszej przynależności do Boga Ojca, jako Jego przybrane dzieci.
Postawmy się w roli uczniów Jezusa, którzy zapewne w trakcie dłuższej rozmowy z Mistrzem proszą Go: Przymnóż nam wiary. Wiara jest łaską, którą otrzymujemy od Boga. Dzięki niej możemy być blisko Odkupiciela, zatem, czy prosimy o wiarę dla nas, w naszym codziennym życiu?
Silna wiara ma ogromną moc. Jezus w sposób obrazowy pragnie nam to przedstawić posługując się przykładem z „przesadzeniem morwy”. Zastanówmy się zatem, jakie znaczenie ma dla mnie wiara na co dzień.
Nasza wiara pogłębia się w skutek przeżywanych doświadczeń, które rozpatrujemy oczywiście pod kątem życia chrześcijańskiego. Rozważmy, czy poprzez te doświadczenia wiara ta wzrastała, umacniała się, czy może malała i zarazem słabła. Czy jestem wytrwały i stały
w mojej wierze?
Jezus prócz przykładu z morwą posługuje się również egzemplum „sług pełnych pokory”. Pragnie nam w ten sposób przypomnieć, że prawdziwa i szczera wiara winna jawić się
w postawie pokornej służby i posłuszeństwa. Z tego faktu wypływa również kolejna kwestia;
a mianowicie, gotowość do poświęcenia i służby, która powinna urzeczywistniać się
w środowiskach i rodzaju powołania, do którego jesteśmy posłani?
Dokonując refleksji nad tymi zagadnieniami, które przybliża nam Ewangelia z XXVII niedzieli zwykłej, prośmy w żarliwej modlitwie, tak, jak czynili to apostołowie, aby Chrystus umocnił naszą wiarę oraz przygotowywał nas do postawy bezinteresownej służby i skromności
w codziennym, chrześcijańskim życiu.

br. Norbert Żukliński CSsR

XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA

Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny, na XXVI Niedzielę Zwykłą czyta nam Kościół Święty Matka nasza Ewangelię zapisaną u świętego Łukasza:

Jezus powiedział do faryzeuszów:
«Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.
Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”.
Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”». (Łk 16, 19-31)

Słowo Boże, które podaje nam Kościół na dzisiejszą niedzielę w bardzo dobitny sposób ukazuje nam perspektywę naszego życia. Jest ono tylko jedno. Każdy ma jedną szansę na jego przeżycie. Dlatego nie możemy go zmarnować. Sprawiedliwy Bóg widzi każdy nasz czyn. Ale nie zostawia nas samych. „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Również dziś Bóg daje nam proroków, którzy swoim słowem umacniają nas na drodze życia i przypominają o Bożym zamyśle wobec człowieka.
„Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama”. Dla Izraelitów, do których Pan Jezus skierował przypowieść z dzisiejszej ewangelii, największą radością jaka mogła ich spotkać po śmierci, było spotkanie się z Abrahamem. Możemy zapytać, dlaczego to właśnie spotkanie z człowiekiem – Abrahamem – było największą radością, a nie spotkanie z Bogiem? Dopóki nie dokonało się dzieło naszego Odkupienia, dusze sprawiedliwych zmarłych, przebywały w Szeolu razem z Abrahamem, oczekując na Mesjasza. Nie mogli więc wtedy oczekiwać, że po śmierci będą mogli przejść od razu do Nieba, miejsca gdzie przebywa Bóg.
Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o potrzebie dostrzegania tych, którzy są wokół nas. Czasem bardzo blisko, tuż przed drzwiami naszego domu. Wielu z nich potrzebuje pomocy i miłosierdzia, których możemy im udzielić. A czyny miłości, które wykonujemy wobec bliźniego, wykonujemy dla samego Chrystusa. Bo On w nich jest. Na myśl przychodzą w tym momencie Jego słowa „Byłem głodny, spragniony, chory, w więzieniu”. Wszystko to, katechizm ujmuje jako uczynki miłosierdzia co do duszy i ciała. To naprawdę nie kosztuje wiele. Ale w oczach Bożych ma wielką wartość. Gdy tak będziemy postępować, nie będziemy musieli martwić się o życie wieczne. Bo życie na ziemi w zjednoczeniu z Bogiem i wykonywaniu Jego woli, w momencie śmierci przechodzi płynnie w życie z Nim w wieczności. Po śmierci nic się już nie będzie mogło zmienić. „Między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. W wieczności nie ma przejścia z piekła do nieba, ani z nieba do piekła. Żyjmy więc tak, by wieczność nas nie przerażała, lecz byśmy oczekiwali jej z utęsknieniem, jako czasu przebywania z Bogiem twarzą w twarz w wiecznej szczęśliwości.

br. Patryk Reczek CSsR

XXV Niedziela Zwykła

Na Słowo Boże dane nam przez Kościół na XXV Nedzielę Zwykłą warto popatrzeć w szerszym kontekście Ewangelii według św. Łukasza. Perykopę tę poprzedza przypowieść o zaproszonych na ucztę oraz 15-sty rozdział mówiący w przypowieściach o zaginionej owcy, zgubionej drachmie i miłosiernym Ojcu. Nie będziemy ich teraz szerzej omawiać, jednak zachęcam do przeczytania ich przed fragmentem, nad którym teraz się skupimy, ponieważ wszystkie podejmują problem znajdujący się u podstaw życia człowieka.

1 Następnie zwrócił się do uczniów: Pewien bogaty człowiek miał zarządcę, którego złośliwie oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek.

  • Przypowieść ta skierowana jest do wąskiego grona uczniów Jezusa.
  • Zamożni właściciele ziemscy posiadali rządców, którzy zajmowali się ich majątkiem. Byli to ludzie wolni lub jak w tym przypadku – niewolnicy.
  • Użyty tutaj grecki czasownik diaballo – oczernić, oskarżyć z wrogimi zamiarami sugeruje nam, że skargę zanieśli nieprzyjaciele rządcy. Być może łączyli z tym nadzieję o przejęciu pieczy nad majątkiem swojego pana.

 2 Wezwał go zatem i powiedział: Dlaczego takie rzeczy słyszę o tobie? Przedstaw mi sprawozdanie z twojej działalności, bo nie możesz już dłużej kierować gospodarstwem. 3 Wtedy zarządca pomyślał sobie: Co mam zrobić, skoro mój pan odbiera mi urząd? Do ciężkiej pracy sił już nie mam, a żebrania się wstydzę. 4 Ale wiem, co zrobię, by mnie przyjęli do swych domów, gdy już zostanę zdjęty ze stanowiska.

  • Pan osobiście weryfikuje sytuację odstępstwa swojego sługi. Choć odprawia rządcę, który jest jego przedstawicielem, to daje mu jednak czas na uporządkowanie spraw, którymi się zajmował.
  • Ten moment przypowieści pomaga nam wniknąć w myśli i uczucia zarządcy, który znalazł się w beznadziejnej sytuacji. Ten, który został wyrzucony za nieuczciwość mógł zarobić na życie jedynie jako najemny robotnik lub żebrak.
  • Kopanie, które było uważane za najcięższą pracę wykonywaną przez ludzi, którzy nie posiadali żadnych innych umiejętności, jak również żebranie, uważane były za zajęcia niegodne.

 5 I wezwał po kolei każdego z dłużników swego pana. Pierwszego zapytał: Ile jesteś dłużny mojemu panu?

  • Owi dłużnicy, to dzierżawcy. Po zbiorach oddawali właścicielowi część tego, co zebrali o wartości ustalonej na piśmie przez obie strony.

 6 Czterdzieści hektolitrów oliwy – powiedział. Zarządca na to: Bierz swoje pokwitowania, siadaj tu czym prędzej i pisz: Dwadzieścia. 7 Drugiego zapytał: A ty jaki masz dług? Czterdzieści cztery tony pszenicy. Zarządca na to: Bierz swoje pokwitowania i pisz: Trzydzieści pięć.

  • Zarządcy, który nie posiadał nic swojego pozostała jedynie nadzieja wdzięczności ludzi zamożnych, którzy w przyszłości mogli go przyjąć i dać mu pracę.
  • 40 hektolitrów oliwy to produkcja z około 150 drzew oliwnych o wartości przybliżonej do 1000 denarów. Denar to „dniówka” pracy najemnika.
  • Wartość długu drugiego dłużnika, który uprawiał pszenicę to około 2500 denarów.
  • W obu przypadkach darowane zostało około 500 denarów. W trudnych czasach zdarzało się, że panowie umarzali część długu i spisując ją na stratę zyskiwali sławę dobroczyńcy.

 8 I pan pochwalił nieuczciwego zarządcę, że tak przezornie postąpił. Z tej historii wynika, że dzieci tego wieku bywają w stosunkach między sobą przezorniejsze niż dzieci światła.

  • Pochwała zdaje się dotyczyć jedynie przebiegłości i inteligencji rządcy w trosce o własne życie. Dotyczy zatem nie cnoty, ale ludzkiej zapobiegliwości.
  • Rządca mógł trafić do więzienia. Stawia całe swoje życie na jedną kartę, która dotyczy honoru swojego pana, postrzeganego (w dużej mierze przez zabieg swojego zarządcy) jako człowieka szczodrego.
  • Synowie tego świata, o których św. Paweł w swoich listach mówi synowie ciemności to ci, którzy nie przyjęli światła Ewangelii i żyją według zasad tego świata.
  • Dzieci światła to ci, którzy przyjęli nauczanie Jezusa i wypełniają je w swoim życiu.

9 I ja wam mówię: Zjednujcie sobie przyjaciół pieniędzmi niesprawiedliwego świata, aby – gdy czas pieniądza przeminie – przyjęli was do wiecznych przybytków.

  • Jezus nie zostawia dobrowolności w odczytywaniu tej przypowieści, ale tłumaczy sens przykładu.
  • Posiadanie pewnych dóbr prowadzi nas do przekonania, że moje życie zależy od tego co mam. W dalszej pespektywie stajemy się niewolnikami posiadanych majętności, które zamykają nasze serca na drugiego człowieka i budują warownie dla egoizmu.
  • Umiejętność dzielenia się dobrami, które posiadam (np. materialne, talenty) prowadzi do szczęścia w życiu wiecznym.

 10 Człowiek wierny w najdrobniejszej sprawie wierny jest i w wielkiej, ten jednak, który w najdrobniejszej jest niesprawiedliwy, niesprawiedliwy jest i w wielkiej.

  • Jezus bardzo dokładnie określa czego oczekuje od swoich uczniów i co jest istotą bycia uczniem Chrystusa: WIERNOŚĆ.
  • Zagrożeniem dla naszej wierności są małe odstępstwa, które prowadzą do wielkiej zdrady. Przykładem jest tu postępowanie Judasza, którego małe kłamstwa i kradzieże doprowadziły do wydania Jezusa dla zysku materialnego.

 11 Jeśli więc w zarządzaniu pieniędzmi tego niesprawiedliwego świata nie okazaliście się wierni, kto wam powierzy to, co prawdziwie cenne? 12 I jeśli w cudzym nie okazaliście się wierni, kto wam da to, co dla was odłożone?

  • Wszystko co posiadamy pochodzi od Boga i nie jest naszą własnością. Nawet ciężko zarobionych pieniędzy, które są niezbędne do życia i mogą mieć uczynek w osiągnięciu życia wiecznego, nie zabierzemy ze sobą po śmierci.
  • To co należy do mnie to życie wieczne, które jest darem Boga. To o nie idzie walka. To ono jest największym dobrem. To ono jest celem.

 13 Żaden sługa domu nie może służyć dwóm panom, gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego kochał, albo jednemu będzie oddany, a drugim pogardzi. Nie jesteście w stanie służyć Bogu i pieniądzom.

  • Człowiek jest oddany Bogu albo dobrom tego świata. Choć owe dobra mogą przyczyniać się do wzrostu zarówno jednostki, jak i całego społeczeństwa, to jednak stanowią też duże zagrożenie, które dla św. Pawła jest początkiem wszelkiego zła – chciwość pieniędzy.

Medytując ten fragment z pewnością jesteśmy wezwani do stanięcia w świadomości, że wszystko co posiadamy jest darem od Boga, a więc jesteśmy zarządcami, a nie właścicielami. Odczytujmy to jednak w kontekście, w którym ta perykopa jest zamieszczona, czyli w kontekście miłosierdzia, dzięki któremu, po błędach i niewiernościach możemy powracać, kolejny raz wstępując na drogę prowadzącą do szczęścia wiecznego. Niech w dalszą modlitwę wprowadzi nas kilka pytań:

  • Czym jest mój majątek?
  • Jestem wolny, czy to co posiadam wzięło mnie w niewolę? – Komu służę?
  • W jaki sposób mogę dzielić się z innymi tym co posiadam (majątek, dary, talenty, charyzmaty)?

Dominik Strychacz CSsR

XXIV Niedziela Zwykła

Słowa Ewangelii według św. Łukasza:

Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi». Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca».

Fragment Ewangelii na kolejną niedzielę przedstawia nam Jezusa, za którym ciągle chodzą ludzie. Zbliżają się do Niego także tacy, którzy w powszechnej opinii uważani są za grzeszników, czy też zdrajców narodu. Pobierający podatki celnicy byli bowiem postrzegani przez Izraelitów za kolaborantów rzymskiego okupanta. Gorliwym faryzeuszom nie podobało się to, że ktoś, kto naucza lud przyjmuje kogoś takiego.

Jezus bardzo często naucza w przypowieściach. Ten obrazowy i odnoszący się do codziennego życia ludzi sposób bardzo mocno potrafił przemówić do tych, którzy chcieli słuchać. Także tym razem, widząc z czym nie potrafią poradzić sobie faryzeusze, opowiada On trzy kolejne historie (w dalszej części Ewangelii znajduje się także dobrze znana przypowieść o synu marnotrawnym, czy też inaczej: o miłosiernym Ojcu). Jezus chce pokazać słuchaczom jak bardzo zależy Mu na każdym człowieku.
Przypowieści o zagubionej owcy i drachmie moglibyśmy przełożyć na dzisiejszą rzeczywistość mówiąc o zagubionym, niezwykle istotnym, elemencie gry planszowej, czy też kolczyku. Ojca czekającego na marnotrawnego syna możemy porównać z kimś kto czeka na telefon od przyjaciela, który od dłuższego czasu nie dawał znaku życia. To wszystko jest jednak drugorzędne, najważniejszy jest przekaz.

Jezusowi bardzo mocno zależy na każdym z nas i walczy o to, żeby każdy grzesznik, podobnie jak ta owca, wrócił do stada. Jego radość z nawrócenia choćby jednego jest ogromna. Dużo większa niż nasza gdy znajdziemy brakujący element gry, czy zagubiony kolczyk.

br.Karol Łukaszczyk CSsR

XXIII Niedziela Zwykła

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza:

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

(Łk 14, 25-33)

 

Ewangelię tę moglibyśmy podzielić trzy części. Pierwsza to ta, w której Jezus mówi o relacjach panujących pomiędzy nami a Nim oraz pomiędzy nami a naszymi bliźnimi. W drugiej części Chrystus używa porównania do budowniczego chcącego wznieść wieżę a w trzeciej do generała, sposobiącego się do wojny. Całość puentuje wezwaniem, że nikt kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być jego uczniem. Przypatrzmy się bliżej tej Ewangelii.
Na pierwszy rzut oka moglibyśmy pomyśleć, że Jezus zachęca nas do nienawiści. Nie zgadza się to z przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Chodzi zatem o coś metaforycznego, skoro zaraz po tych słowach Chrystus mówi dwie przypowieść. Możemy wnioskować, że chodzi o hierarchię miłości. Nasze doświadczenie pokazuje, że inaczej kochamy mamę, brata, żonę, dziecko, przyjaciela, wroga czy Boga. Jezus mówi do nas o zdrowej hierarchii miłości. To Boga mamy kochać z całego serca z całej duszy i wszystkich sił. Bardzo dobrze ujmuje to św. Augustyn słowami: jeśli Bóg w życiu znajdzie się na pierwszym miejscu, to wszystko znajdzie się na właściwym miejscu. W dalszej części ważne są też słowa: kto nie ma w nienawiści … nadto i siebie samego, wskazujące, że miłość do siebie powinna być na samym dole hierarchii miłości. Nie oznacza to braku miłości do siebie, lecz kierowanie się bardziej miłością do braci i sióstr, a w pierwszym rzędzie do Boga. Miłość przynagla nas bowiem: kochaj bliźniego jak siebie samego.
Z pójściem za Chrystusem związane są również społeczne konsekwencje. Często zdarza się, że gdy stawiamy Chrystusa na pierwszym miejscu i zaczynamy Go naśladować przydarza nam się to, co spotkało Jego samego – krzyż i odrzucenie, czy to ze strony bliskich, przyjaciół, czy innych ludzi. Słowo-Chrystus tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. Stąd pochodzi mocna chrześcijańska więź między braćmi i siostrami. Jej źródło jest w Ojcu i to nasz Ojciec jest tym, przez którego patrzę na innych jak na bliskich. Miłość Boga zatem jest najważniejsza w chrześcijaństwie i wypełnia się ona w miłości bliźniego. Powinna być ona wytrwała, głęboka i ufna w pomoc z Jego strony. Każde powierzchowne traktowanie Jezusa jest niczym budowniczy, który nie przemyślał kosztów, albo jak generał, który porwał się przeciw potężniejszej armii. Grozi ono wyśmianiem, którego nie przetrzymamy, jeśli nie złożymy ufności w Chrystusie i nie pokochamy go „na dobre i na złe”. Chrystus jest jak mąż, dbający o czystość i wierność swojej oblubienicy – Kościoła. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Br. Marcin Wojdan CSsR

XXII Niedziela Zwykła

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza:

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:
«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

(Łk 14, 1. 7-14)

W Ewangelii według św. Łukasza na XXII niedzielę zwykłą czytamy, jak Jezus poucza faryzeuszów, którzy wraz z Nim zaproszeni byli na posiłek do jednego z przywódców tejże grupy społecznej. Wykorzystując sytuację, w której się znajdują, posługując się przypowieścią po raz kolejny przypomina zapatrzonym w siebie faryzeuszom prawdę, którą często usłyszeć mogliśmy na kartach Ewangelii czytanych w ostatnich tygodniach: Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
Jezus w sposób łagodny próbuje nakierować faryzeuszy na właściwą drogę, wskazując im prawidłowy sposób postępowania, który polega jednocześnie na odrzuceniu swojego egoizmu, chęci bycia zauważonym i poczucia bycia lepszym od innych.
Jednak Jezus nie poprzestaje jedynie na tym. Posługując się przykładem uczty pragnie pokazać faryzeuszom, że miłość, a szczególnie ta chrześcijańska, polega przede wszystkim na bezinteresowności i ofiarności. Sztuką jest ofiarować pomoc i nie żądać nic w zamian, ponieważ, jak sam Jezus nam to obiecuje: odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych. Zatem Chrystus w dzisiejszych słowach Ewangelii chce podkreślić, że w miłości chrześcijańskiej powraca do nas wszystko to, co sami ofiarowaliśmy. Dlatego zapłata za miłość przyjdzie wraz ze zmartwychwstaniem.
Pokrzepieni nadzieją wiecznej nagrody starajmy się przeżywać nasze życie w taki sposób, aby ofiarować nasz czas, talenty, wysiłki, nas samych innym, i nie żądać niczego w zamian, gdyż nagrodą sprawiedliwych jest życie wieczne.

Norbert Żukliński CSsR

XXI Niedziela Zwykła

Z Ewangelii według świętego Łukasza:

Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie, i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”.
On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać:» Panie, otwórz nam «; lecz On wam odpowie:» Nie wiem, skąd jesteście «. Wtedy zaczniecie mówić:» Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś «.
Lecz On rzecze:» Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości «. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.
Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.

Łk 13,22–30

Jaką drogą ma podążać uczeń Chrystusa? Odpowiedź jaką daje na to pytanie Jezus jest prosta: wąską. Obraz „dwóch dróg” był rozpowszechniony w literaturze żydowskiej. W niektórych tekstach podkreślano, że więcej ludzi podąża drogą prowadzącą na zatracenie. Inne grupy żydowskie (oprócz chrześcijan), takie jak esseńczycy, także wierzyły, że tylko jej członkowie zostaną zbawieni. Jednak u Żydów dominował pogląd, że w przyszłości prawie cały Izrael zostanie zbawiony. Uczniowie Jezusa nie mają iść drogami, które wydają się jasne i oczywiste: np. drogą Heroda czy drogą przywódców z Jerozolimy.

Czy tylko nieliczni będą zbawieni? Dramatyczne pytanie stawiane Jezusowi ma swoją odpowiedź w Ewangelii. Nie jest ona podana wprost, ale mówi o ciasnej bramie. Ta „ciasna brama” ukazuje kontrast między szerokimi bramami miejskimi, przez które mogły wchodzić tłumy, a wąskim pojedynczym wejściem. To sugeruje, że zbawionych nie będzie wielu. Należy jednak pamiętać, że ta wypowiedź Jezusa skierowana jest przede wszystkim do Żydów, którzy powinni porzucić szerokie bramy proponowane przez faryzeuszów czy zwolenników Heroda, a wybrać wąskie drzwi, które oferuje Jezus.

Dlaczego Jezus tak napomina Żydów? To przecież na ich ulicach Jezus nauczał, to z nimi jadał. To oni, zapomniawszy o Jego drodze, będą tymi, którzy będą kołatali w zamknięte drzwi i prosili o ich otwarcie. To te „zamknięte drzwi” przytaczane przez Ewangelistę, które Jezus zamyka przed ludźmi chlubiącymi się, że znają Go i jego przesłanie. Przypadkowy posiłek z Jezusem nie wystarczy. Trzeba mieć udział w jego życiu symbolicznie ukazanym w jego wspólnocie stołu z prostymi ludźmi.
To im powie Jezus „nie znam was”. To oni zobaczą, jak przyjdą „ze wschodu i z zachodu” i zajmą ich miejsce. Choć byli pierwsi, staną się ostatnimi… bo nie żyli według drogi Jezusa, drogi Miłości.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że Jezus mówi też o odrzuceniu „tych, którzy dopuszczają się nieprawości”. Tą nieprawością w pierwszym rzędzie jest zapewne właśnie owo odrzucenie Jezusa, Syna, którego Bóg do nich posłał. Dla chrześcijan musi w tych słowach Jezusa brzmieć jednak również przestroga przed życiem w grzechu. My też możemy stać się tymi, którzy usłyszą „nie wiem skąd jesteście” … Bóg nie chce naszego odrzucenia. Dlatego – jak to przypomniał autor Listu do Hebrajczyków – napomina i karci swoje dzieci. Ale Jego miłość nie jest naiwnie pobłażliwa.

Ireneusz Krzywoń CSsR

XX Niedziela Zwykła

Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny, na XX Niedzielę Zwykłą czyta nam Kościół Święty Matka nasza Ewangelię zapisaną u świętego Łukasza:

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej». (Łk 12, 49-53)

***

Ewangelia nie czyni raju na ziemi. Raj na ziemi, przez grzech pierworodny został utracony. Orędzie, które przynosi Chrystus, Dobra Nowina, jest drogą do zbawienia i życia wiecznego. Ewangelia zmusza do radykalnych decyzji. Albo się ją przyjmuje w całości, albo się ją odrzuca. Z wyboru życia według niej, bądź przeciwko niej, rodzą się podziały między ludźmi, nawet w tej samej rodzinie. Jeśli dochowamy wierności Ewangelii, znajdą się ludzie, którzy nas odrzucą. Taki stan, w którym nie ma podziałów, trzeba by było nazwać właśnie rajem. A jego na tej ziemi już nie będzie. Stąd właśnie zapowiedź nowej ziemi i nowego nieba, w których wszyscy będą żyli w zgodzie i pokoju (por. Ap 21, 1).

Pan Jezus mówi w dzisiejszej perykopie o ogniu. Czym on jest? Jakie ma właściwości? Ogień zapala, wypala, niszczy, trawi, ale również daje ciepło i światło, potrafi w ciemności oświecić drogę. Zapalony na latarni morskiej daje nadzieję zbłąkanym okrętom. Chrystus pragnie, by takim ogniem byli jego uczniowie – katolicy. Byśmy byli jasnym, wyrazistym ogniem dla świata, który wypali to co złe, to co sprzeciwia się Bogu i Jego zamysłowi świata. Ale również byśmy byli ogniem, który innym daje ciepło, nadzieję i światło w pielgrzymce do życia wiecznego.

Zastanówmy się nad jeszcze jednym aspektem dzisiejszej Ewangelii. Jednym z tytułów jakimi określa się Jezusa Chrystusa jest: „Książę pokoju”. Jak to jednak pogodzić z Jego słowami: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.”? Pokój zapanuje bowiem dopiero po Sądzie Ostatecznym. Tymczasem na ziemi, jako katolicy, stanowimy Kościół walczący. Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział kiedyś: „pojęcie Ecclesia militans – Kościoła wojującego – nie jest dziś modne. W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest prawdziwe”. Codziennie toczymy walkę ze złem, które próbuje wkraść się do naszego serca, najrozmaitszymi sposobami. Zły próbuje pozyskać władzę nad naszymi duszami i w swoim działaniu jest bardzo przebiegły. Stąd potrzeba czujności i gotowości stanięcia do walki, by zgodnie z przyrzeczeniami Chrztu Świętego zawsze opowiadać się za Chrystusem.

Patryk Reczek CSsR