Idźcie do Maryi i Józefa

„Przykład samego Jezusa Chrystusa, który na tej ziemi czcił św. Józefa i był mu podległy, powinien zapalić wszystkich, aby mieli do tego Świętego głębokie nabożeństwo”.

św. Alfons Liguori

By uczcić św. Józefa oraz rozwijać w sobie nabożeństwo do niego, 26 marca udaliśmy się wraz ze wspólnotą nowicjatu na pielgrzymkę do jego Sanktuarium w Kaliszu. Miejscowy ksiądz kustosz opowiedział nam o historii tegoż sanktuarium, rozwoju kultu św. Józefa w tym miejscu oraz teologicznym przesłaniu obrazu Świętej Rodziny, w którym czczony jest św. Józef. Następnie odprawiliśmy nabożeństwo Drogi Krzyżowej i uczestniczyliśmy we Mszy Świętej przed łaskami słynącym obrazem. Na jej zakończenie, o. Adam Kośla dokonał zawierzenia św. Józefowi wspólnot formacyjnych: seminarium, nowicjatu i postulatu.

Z Kalisza wyruszyliśmy w drogę do Sanktuarium Matki Bożej w Gidlach. Cieszy się tam Ona tytułem Uzdrowicielki Chorych. Czczona jest w malutkiej, 9 centymetrowej figurce, którą, jak podaje historia, wyorały z ziemi woły w 1516 r. Co roku dokonuje się w tym sanktuarium ciekawego obrzędu. Figurka Matki Bożej „kąpana” jest w winie. Później winko to w malutkich buteleczkach rozdawane jest wiernym i pielgrzymom. Matka Boża „dotyka” w ten sposób swoich czcicieli, którzy zwykle nacierają chore części ciała tym winkiem. O cudownym działaniu Maryi i uzdrowieniach świadczą liczne wota pozostawione w tym sanktuarium. Duszpasterstwo prowadzą tam dominikanie. Miejscowy ojciec kustosz przywitał nas bardzo serdecznie i opowiedział historię tego niezwykłego miejsca.

Pielgrzymowanie do miejsc świętych dla naszej wiary, w których spodobało się Bogu udzielać ludziom szczególnych łask, jest bardzo ważne dla rozwijania naszej wiary oraz miłości do Boga i Jego świętych. Niech do ufności w wielkie orędownictwo św. Józefa zachęcają nas słowa papieża Leona XIII: „Jezus Chrystus jest pierworodnym wszystkich chrześcijan, którzy są Mu braćmi wskutek przybrania i wskutek odkupienia. To właśnie jest powód, który sprawia, iż św. Józef rozumie, że w szczególny sposób powierzono mu wszystkich wiernych, należących do Kościoła, członków owej wielkiej, aż po krańce ziemi rozprzestrzenionej rodziny, wobec której jako małżonek Maryi i ojciec Jezusa Chrystusa cieszy się niemal ojcowską władzą”.

Patryk Reczek CSsR

Czy tchórz wygrywa?

         Kolejne czuwanie za nami! W Uroczystość św. Józefa odbyło się spotkanie młodzieżowe z cyklu „Droga Wewnętrzna” i to właśnie Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny towarzyszył nam w tym czasie modlitwy.

            Pierwszym punktem czuwania była konferencja o. Wacława Zyskowskiego CSsR, elbląskiego duszpasterza. Zaprosił on  nas do spotkania z naocznym świadkiem Chrystusa, ze św. Józefem, zwykłym człowiekiem, który nie stawia przed nami grubych murów doskonałości, cudowności i niesamowitości. Oblubieniec Maryi był zwykłym człowiekiem z „bandażami na rękach, z bruzdami na twarzy, ze smutkiem, troskami i lękami o swoją rodzinę”. Był normalny i w tej normalności był wspaniały – przedstawiał Go o. Wacław.

W dzisiejszym świecie wszystko nam mówi, że drugi człowiek jest tylko po to, aby go użyć. „Facet ma korzystać z kobiety, a kobieta ma korzystać z faceta.” Na każdym kroku atakuje nas takie myślenie, że liczy się tylko ta zewnętrzna powłoka człowieka, ta której możemy użyć. Takie myślenie doprowadza nas do pustki, do myślenia, że nie potrafimy żyć w tych obecnych standardach, że nie jesteśmy wystraczająco dobrzy i wypełnienia tej pustki po omacku szukamy w pornografii. W szatańskim działaniu, które próbuje wypełnić nasze serca kwasem. „To nie maseczka zatyka nam dzisiaj buzię, ale zatyka nas diabeł, który pod przykrywką wolności chce ją nam całkowicie odebrać.”

Wygrywają tchórze. Dlaczego? Bo jeśli stchórzysz i klikniesz krzyżyk, wygrasz. Józef stchórzył i podążył za głosem Anioła, zaufał Bogu, a nie swoim siłom. Nie realizował własnych planów. Stchórzył i uciekł z Maryją i Jezusem do Egiptu… i wygrał.

Po konferencji adorowaliśmy Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i rozważaliśmy Ewangelię o odnalezieniu przez Maryję i Józefa małego Jezusa w Jerozolimskiej Świątyni. Mogliśmy wsłuchiwać się w głos Pana i powiedzieć mu, że pragniemy Go szukać i odnaleźć. W tej bardzo intymnej, prywatnej rozmowie pomagała nam schola, która swym akompaniamentem wprowadzała nas w głęboki stan modlitewny.

Zwieńczeniem całego wieczoru była Eucharystia. Podczas kazania o. Wacław mówił o dwóch bardzo ważnych relacjach w życiu Józefa, o relacji Józefa ze swoją żoną Maryją i relacja Józefa z malutkim Jezusem. Kaznodzieja przywoływał obrazy, jak Józef uczy Jezusa tych wszystkich prostych czynności, takich jak chodzenie, mówienie czy czytanie. Pokazywało to piękną, zdrową rodzinną relację, którą św. Józef budował wraz z Maryją.

Na zakończenie o. Wacław życzył nam odwagi, abyśmy byli tchórzami i wygrali tę najważniejszą walkę, walkę o relacje z Jezusem.

                                                                                 Kacper Grabowski CSsR

Nowy numer biuletynu seminaryjnego “Rodzina Odkupiciela”

Pragniemy poinformować Państwa o wydaniu kolejnego numeru seminaryjnego biuletynu „Rodzina Odkupiciela”. W tym numerze możemy przeczyć m.in. doświadczeniu pomocy w DPS-ie w czasie pandemii, o znaczeniu muzyki w liturgii, o znaczeniu Eucharystii w życiu małżeńskim.

Osoby pragnące prenumerować nasze czasopismo prosimy o kontakt z redakcją pod numerem telefonu 14 632 72 00 lub mailowo rodzina.odkupiciela@gmail.com lub drogą pisemną pod adresem Redakcja Rodziny Odkupiciela ul. Wysoka 1 33-170 Tuchów

Pragniemy poinformować, że o godz. 900 9 maja 2021 r. w sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej zostanie odprawiona Eucharystia w intencji P.T. Czytelników i Dobrodziejów biuletynu seminaryjnego „Rodzina Odkupiciela”.

Zapraszamy również do odwiedzenia naszej seminaryjnej strony https://wsd.redemptor.pl/rodzina-odkupiciela/, gdzie również dodawane są archiwalne numery naszego Biuletynu.

Redakcja biuletynu „Rodzina Odkupiciela”

„Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»” (Łk 17, 10).

Te słowa niosły mnie przez cały okres trwania covid-19 w DPS-ie. Pracuję w tej placówce 20 lat i nigdy wcześniej nie przeżyłam podobnego doświadczenia. W całym kraju Domy Pomocy Społecznej mierzyły się z epidemią covid-19, jednak ja ciągle wierzyłam, że nas to ominie, że Bóg nas przed tym uchroni. Mieliśmy opracowane procedury, robiliśmy wszystko co było w naszej mocy, aby tego uniknąć, jednak Pan zdecydował inaczej. Dziś, kiedy patrzę na to doświadczenie z perspektywy czasu, wiem, że zmieniło ono moje patrzenie na wiele przestrzeni życia.

Sytuacja, w jakiej znalazły się DPS-y w ostatnim czasie jest bardzo trudna, szczególnie dla mieszkańców tych domów. Ludzie starsi, często samotni, bardzo chorzy, zostali całkowicie oddzieleni od życia społecznego. Nie można opuszczać placówki, zakazano widzeń z rodziną i znajomymi, wprowadzono szereg ograniczeń pracy w grupach, spożywania posiłków na stołówce, nie można wychodzić do kościoła, nawet ksiądz nie może wejść do takiego domu, żeby udzielić tym osobom Sakramentów. Wszystko z myślą o bezpieczeństwie podopiecznych. To bardzo trudne doświadczenie i ogromna tęsknota za bliskimi, za wolnością w opuszczaniu DPS-u i, co dla wielu było najtrudniejsze, tęsknota za życiem Sakramentami. Bardzo mocno odczuwaliśmy niedosyt Eucharystii, mając możliwość uczestnictwa tylko w transmisji Mszy Świętej. Kilku mieszkańców bardzo często zadawało pytania: „Kiedy przyjdzie ksiądz z Komunią Świętą? Kiedy będziemy mogli skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania? Co będzie, jak umrzemy bez tych sakramentów?”. Tak jak trudne były te pytania, tak też trudno było na nie odpowiadać.

Kiedy podopieczni zaczęli jeden po drugim chorować na covid-19 sytuacja była bardzo trudna, gdyż wcześniej zaczęli chorować pracownicy naszego DPS-u. W pewnym momencie rzeczywistością stał się brak personelu, a tym samym w sercach podopiecznych zbudził się lęk: „co z nami będzie?”. Bóg jednak w swej łaskawości nie zostawił nas bez wsparcia, zwróciliśmy się o pomoc do łomżyńskiego oddziału CARITAS, do zaprzyjaźnionych parafii, do całej społeczności naszego miasta i do Zgromadzenia Redemptorystów. Po krótkim oczekiwaniu dostaliśmy wiadomość, że są ludzie, którzy mimo swoich codziennych obowiązków, mimo lęku przed zarażeniem, mimo swoich planów na życie odpowiedzieli: „TAK, CHCEMY POMAGAĆ POTRZEBUJĄCYM”. Bóg posłał do nas „swoich aniołów”: kapłana – Ojca Witka, dwóch Kleryków – Ireneusza i Michała oraz Angelikę – matkę trójki małych dzieci. Ci ludzie są naprawdę aniołami. Każdego dnia, kiedy widziałam naszą wspólną pracę przy łóżku chorego człowieka, dziękowałam Bogu za jego miłość i troskę o nas. Byłam pełna podziwu, że osoby, które nie miały doświadczenia takiej pracy, zgodziły się wejść do naszej placówki i wykonywać bardzo trudne zadania związane z pielęgnacją osób chorych. Robili to z taką miłością i pokorą, że każdego dnia widziałam w ich pracy działanie Boga.

Z ogromnym wzruszeniem wspominam łzy radości w oczach podopiecznych, kiedy na terenie DPS-u ojciec Witek sprawował Eucharystię. Nie miał na sobie pięknego ornatu, nie stawał przy pięknym, ozdobionym kwiatami ołtarzu, ale w kombinezonie medycznym, ze stułą na szyi i przy małym stoliku. Wokół bardzo przerażeni sytuacją zdrowotną mieszkańcy, klerycy służący do Mszy Świętej i personel. Nie było tam dźwięków pięknie brzmiących organów, jednak i tak czuliśmy obecność Jezusa Chrystusa pośród nas. Radość i pokój jaki gościł w naszych sercach po każdej Eucharystii był wielki.

Pensjonariusze naszego domu nie mieli możliwości uczestnictwa w Eucharystii przez okres od marca do lipca, potem od lipca do listopada. Nie mogli przyjąć Komunii Świętej, ponieważ dom był całkowicie zamknięty dla odwiedzających. Nikt, kto nie był pracownikiem DPS-u, nie mógł wejść do naszego domu. Ogromna tęsknota za Jezusem zrodziła się w sercach wielu z Nich. Wzruszenie niektórych mieszkańców było naprawdę ogromne, kiedy po tak długim czasie nareszcie mogli uczestniczyć w Eucharystii i przyjąć do serca Ciało Jezusa Chrystusa. Radością mojego serca było patrzeć, jak przystępują do sakramentu pokuty i pojednania ludzie, którzy nie czynili tego od wielu lat. Widziałam jak Pan kruszy „skałę” ich serc.

Ja również doświadczyłam, jak wiele łask płynie z sakramentu Eucharystii, jak wiele Bóg czyni dla tych, którzy Go miłują, jak bardzo troszczy się o swoje dzieci, które są w potrzebie. Kiedy po ludzku brakowało mi siły do wykonania kolejnej czynności w mojej pracy, prosiłam Maryję, aby mi pomogła i natychmiast wracały siły.

 „Widzialny znak niewidzialnej łaski”. Wielu z nas nie ma pojęcia jak wielka jest łaska, której nie widzimy. Życie bez sakramentów jest martwe.

Wierzę, że w całym tym trudnym doświadczeniu, Jezus nie opuścił nas nawet na jedna najkrótszą chwilkę. Dziękuję Bogu za ludzi, których nam posłał i za doświadczenie, które bardzo mocno utwierdziło mnie w wierze.

Urszula Gumińska, pracownik DPS-u im. Wiktorii Kowalewskiej w Łomży

Po co nam muzyka? Rola muzyki w jednoczeniu Ludu Bożego

„Muzyka jest sztuką, której tworzywem są percypowane przez ludzi dźwięki wytwarzane przez nich głosem i/lub za pomocą instrumentów muzycznych” – ta definicja, zaczerpnięta z Wielkiej encyklopedii powszechnej PWM, stała się dla mnie inspiracją, do podjęcia próby analizy kwestii wskazanej w tytule niniejszego artykułu. Zwraca ona bowiem uwagę na rzeczy istotne, porządkuje chaos myśli, któremu można by ulec, opisując zagadnienie, z którym bądź co bądź spotykamy się niemalże na co dzień. Muzyka wylewa się bowiem z radia, smartfonów, dociera do nas z głośników na stacjach kolejowych i przystankach metra. Jesteśmy w dużej mierze jej konsumentami, nie zastanawiając się, czym ona naprawdę jest i w jaki sposób na nas oddziałuje.

Źródłem muzyki są emocje. Wystarczy tylko posłuchać dyskusji na Autostradzie Słońca między włoskim policjantem i jego rodakiem kierowcą. Nie ma tutaj mowy o spokojnej wymianie zdań; słowa wypowiadane są na różnych wysokościach dźwięku, układają się w pasaże. Przypomina mi się moja pierwsza wizyta w Akademii Muzycznej w Krakowie, gdy jedna z moich późniejszych koleżanek śmiała się w sposób jednoznacznie kojarzący się z melodią wyjętą „żywcem” z arii Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu W. A. Mozarta. Emocje można wyrażać również grą na instrumentach. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe jeden z moich współbraci, gdy wspomnę, z jaką pasją wyżywa się na fortepianie, dając upust swoim odczuciom. Słuchając skrzypiec w rękach mistrza, często ulegamy pokusie domysłów, o czym w danej chwili gra albo co swoją grą chce wyrazić. Pole interpretacji zawęża się, gdy muzyka jest połączona ze słowem bądź, gdy mu towarzyszy. Samo słowo zaś w połączeniu z muzyką ulega wzmocnieniu, wzbogaceniu o stany niewyrażalne werbalnie.

Jesteśmy konsumentami muzyki – to piętno naszej epoki. Wygląda na to, że wynalezienie urządzeń zapisujących dźwięki zadało cios praktyce wspólnego muzykowania. Gdzie te czasy, kiedy podczas wieczerzy wigilijnej powszechnie śpiewało się wspólnie kolędy przy akompaniamencie popularnych instrumentów: akordeonu, gitary, skrzypiec? W każdej rodzinie zawsze znalazł się ktoś, kto potrafił grać. Wielu było bardzo sprawnych w tej materii – ćwiczyli pilnie, choć nie brakowało im innych obowiązków. Również i dzisiaj zdarzają się takie rodziny. Często wspominam moją znajomą, która po całodziennej pracy w domu i w gospodarstwie rolnym wieczorem chwytała skrzypce i jechała do domu parafialnego na próbę orkiestry przed odpustem. Każdy z jej wnuków na czymś grał; między innymi dlatego spotkania rodzinne były wydarzeniami wyczekiwanymi z radością.

Jesteśmy konsumentami muzyki – warto jednak uważać na to, czym się karmimy. Nie zawsze najlepszym kryterium jest własne upodobanie. Należy bowiem mieć świadomość, z czego ono się zrodziło. Można np. paść ofiarą świadomej polityki nadawców utworów muzycznych, którzy „produkują” przeboje, często je emitując. Wybitny dyrygent brytyjski Nicolaus Harnoncourt pisze w swojej książce Muzyka mową dźwięków, że człowiek chętnie słucha tego, co już zna. Trudno się nie zgodzić z takim twierdzeniem, widząc wypełnione po brzegi sale, na których prezentuje się muzykę mającą trwałe miejsce w ludzkiej wyobraźni, jak np. Requiem Mozarta. Brakuje natomiast ciekawości w poznawaniu nieznanych, nowych światów muzycznych, dotyczy to również muzyki popularnej. Kolejny z moich współbraci, pracujący wśród młodzieży i dzieci, zwrócił kiedyś uwagę na to, że młodzi ludzie obecnie nie kupują płyt. Często słuchają jednego tylko przeboju, ściągniętego za pomocą aplikacji streamingowej na swój telefon komórkowy. Nie interesują się całą twórczością danego zespołu muzycznego, być może nawet nie śledzą słów piosenek. Mam wrażenie, że poddają się prostemu zabiegowi tzw. twórców przebojów, którzy wiedzą, jaki haczyk zastosować, żeby pozyskać słuchaczy. Świat muzyki jest przebogaty, a i dostęp do niego coraz łatwiejszy. Warto czerpać z niego pełnymi garściami, a nie tylko jednym palcem…

W obecnym czasie pandemii prawdziwą troską napawa los koncertów muzycznych, najlepiej jest bowiem obcować z muzyką tworzoną w czasie rzeczywistym. W takich właśnie okolicznościach istnieje przedziwna współpraca między muzykiem wykonawcą i, nie bójmy się tego słowa, muzykiem odbiorcą dzieła. Odpowiednio wyedukowana, wrażliwa i oczywiście życzliwa publiczność może przyczynić się do powstania jedynego w swoim rodzaju wykonania dzieła – działa bowiem inspirująco, stwarza niepowtarzalną atmosferę. Do tego dochodzi jeszcze miejsce, w którym wykonuje się utwór. To nie tylko sale koncertowe, ale również pomieszczenia sakralne, a nawet lokacje w plenerze, które otrzymują nową jakość, ożywają. W sercach ludzi budzi się pozytywne uczucie: radość obcowania z harmonią.

Wspomniałem, że muzyka wypływa z emocji, a nawet do pewnego stopnia jest ich wyrazem. Dobrze wiemy, że emocje bywają rozmaite. Istnieją nie tylko radość, szczęście czy euforia, ale również smutek, melancholia i rozpacz; ostatnimi czasy spotykamy się poza tym z agresją, wściekłością, nieraz buntem. Te i wiele innych uczuć należą do naszego świata i są wyrażane również za pomocą muzyki. Szczęśliwi są ci wszyscy, którzy potrafią wyrazić swoje emocje, szczególnie ci, którzy umieją wyrazić je twórczo. Może dać do myślenia fakt, że dzieci pozbawione zmysłu wzroku dużo lepiej się rozwijają, aniżeli te pozbawione słuchu – są one bowiem w stanie wyrazić swoje przeżycia, dać im upust. Muzyka bardzo w tym pomaga, ponieważ prezentuje rozmaite stany wewnętrzne. Jej wartość jest tym większa, im lepiej potrafi to zrobić; w moim zaś przekonaniu jest tym wartościowsza, im więcej pozytywnych, twórczych strun jest w stanie poruszyć w człowieku.

Muzyka odgrywa istotną rolę także w życiu wiernych. Papież Franciszek podczas audiencji generalnej 12 czerwca 2013 roku skrótowo przybliżył tę myśl. Po pierwsze, zwrócił uwagę, że wszyscy ludzie są wezwani do udziału w Ludzie Bożym, niemniej jednak jego członkami stają się ci, którzy narodzą się na nowo z wody i Ducha Świętego – przyjmą wiarę w Chrystusa i chrzest święty; wymagana jest więc czynna odpowiedź człowieka na dar Boży. Zadając zatem pytanie, jaką rolę odgrywa muzyka w jednoczeniu Jezusowej owczarni, powinniśmy się skupić na Kościele jako wspólnocie wierzących. Szczytem działalności Kościoła jest święta liturgia, obejmująca Eucharystię, Liturgię Godzin i sakramenty. Wiemy dobrze z własnego doświadczenia, że towarzyszy jej muzyka; warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że jest ona konstytutywnym, a więc niezbywalnym elementem uroczystej celebracji. Ze szczególną mocą jest to podkreślane w dokumentach Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Myślę, że i dla nas jest to zrozumiałe, zważywszy na rolę, jaką w ludzkim życiu odgrywają emocje. Niepodobna, żeby człowiek wiązał tylko część swojej osobowości z wyznawaną wiarą. Wzorem dla każdego chrześcijanina jest bowiem Jezus Chrystus, który oddał się Ojcu całkowicie dla naszego zbawienia. Musi się oczywiście przy tej okazji zrodzić pytanie: jaka to miałaby być muzyka, która wyrażałaby emocje chrześcijanina? Już papież św. Pius X w motu proprio Inter pastoralis officii solicitudines z 1903 roku stwierdził, że winna się ona cechować świętością i doskonałością formy. Ten wymóg formalny zderza się z naszym wyobrażeniem o muzyce w ogóle, słabą edukacją w tym zakresie, z nieumiejętnością wyrażania uczuć w śpiewie czy grze na instrumencie oraz z „konsumpcjonizmem muzycznym”. Pandemiczne obostrzenia w życiu społecznym obnażyły również słabe przywiązanie wiernych do liturgii. Coraz więcej członków Kościoła dochodzi do wniosku, że może się bez niej obyć. Inaczej sprawa ma się z tymi, którzy mają doświadczenie liturgii pięknej, dobrze przygotowanej – również pod względem muzycznym. Ileż poczucia mocy wspólnoty daje np. wspólny śpiew hymnu Ciebie Boga wysławiamy! W czasach ucisku komunistycznego ze łzami śpiewaliśmy Boże, coś Polskę, czując potężne oparcie w umiejętnej, pełnej ekspresji grze na organach. Ileż wzruszeń przynoszą słowa przeistoczenia śpiewane solo przez kapłana czy doksologii przez gromki chór celebransów! Gdy zaś na uwielbienie zabrzmi słodka polifonia mistrza Palestriny, łatwiej jest zatopić się w Bogu, który przyszedł na ziemię, by dać się nam jako pokarm. Takie okoliczności pozwalają rzeczywiście poczuć się wspólnotą i zatęsknić za nią zarazem. Do takiego Kościoła chce się wracać i nikomu, kto tego doświadczył, nie trzeba tłumaczyć, że transmisja telewizyjna, internetowa czy radiowa to tylko namiastka.

Liturgia w sensie ścisłym nie wyczerpuje oczywiście aktywności członków Kościoła. „Gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich”, czytamy w Ewangelii wg św. Mateusza. Tę obecność dostrzega się namacalnie, gdy mówi się z miłością o Bogu wśród bliskich sobie osób. Ta miłość przynosi radość, którą najlepiej wyśpiewać, wygrać. Po każdym Bożym Narodzeniu można usłyszeć lub przeczytać świadectwa rodzin, które spędziły cały wieczór na wspólnym kolędowaniu. Spotkaniom modlitewnym młodzieży często towarzyszy popularna muzyka religijna i piosenki śpiewane przy akompaniamencie gitary. Można wśród nich odnaleźć prawdziwe perełki, które zachwycają prostotą i wysokim poziomem muzycznym. Ich forma rzeczywiście ma swoje źródło w muzyce popularnej, ale natchnienie, w którym powstają oraz oddanie Bogu nadają im charakter sakralny. Nad doskonałością formy trzeba pracować, ale przede wszystkim śpiewać i grać, bo właśnie praktyka czyni mistrzem. Ogromną rolę w tworzeniu dobrych wzorców takiej muzyki odgrywają sacrosongi (festiwale muzyki sakralnej – przyp. red.), na których różne zespoły rywalizują ze sobą i zdobywają nagrody, by w dalszej kolejności prowadzić warsztaty muzyki religijnej. Szczególnie wartościowe piosenki mogą się stać również narzędziem, które można wykorzystywać w katechezie, pozwalają one bowiem lepiej sobie przyswajać usłyszane treści.

Kościół namawia do gromadzenia się na koncertach muzyki religijnej. Jeżeli są na nich grane utwory dawnych mistrzów, które niegdyś były wykorzystywane w liturgii, koncerty te mogą się odbywać w świątyniach i takie wydarzenia rzeczywiście mają miejsce. Przy takiej muzyce wierni nie tylko jednoczą się we wspólnym przeżywaniu dzieła, ale otrzymują często również solidną porcję wiedzy religijnej – wystarczy tylko poprzedzić wydarzenie stosownym komentarzem i ująć je w ramy kapłańskiego błogosławieństwa.

W wielu miejscach odbywają się również koncerty plenerowe, gdzie mogą się dzielić swoją wiarą również ci muzycy, którzy zajmują się muzyką świecką, a wyszli czasem ze środowisk przepełnionych wrogością wobec Kościoła. W pewnych okolicznościach okazuje się bowiem, że ich świadectwo trafia do ludzi znajdujących się daleko od Boga, może się zatem stać formą preewangelizacji. Człowiek, który mówi bądź śpiewa o swojej bezradności, złości, niezgodzie na rzeczywistość, wcale nie musi być daleko od Chrystusa. Jego emocje w gruncie rzeczy towarzyszą w jakimś stopniu nam wszystkim, bez względu na to, na jakim etapie rozwoju duchowego się znajdujemy.

Papież Franciszek naucza, że misją Ludu Bożego „(…) jest bycie znakiem miłości Boga, (…) niesienie w świat Bożej nadziei i zbawienia”. Muzyka może stać się doskonałym nośnikiem takiego przesłania pod warunkiem, że wybrzmiewa z serca oddanego Bogu i jest stale udoskonalana. Ważne jest również to, by wybrzmiewała we właściwym miejscu. Uważam, że Kościół potrzebuje pieśni, by się przy niej jednoczyć jak przy sztandarze, by poczuć się wspólnotą.

o. Tomasz Jarosz CSsR

Zakończenie Roku Jubileuszowego

W przeddzień święta świętego Klemensa Marii Hofbauera delegacja braci kleryków wraz z o. prefektem Adamem Koślą CSsR udała się do Warszawy, by uczestniczyć w uroczystej Eucharystii, która kończyła obchody Roku Jubileuszowego 200. rocznicy śmierci świętego Klemensa Hofbauera. Mszy Świętej przewodniczył JE ks. kard. Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski, który w czasie homilii podkreślał, że dzisiejsze trudne czasy to nic nowego w Kościele. W podobnych, a może i w trudniejszych przyszło żyć naszemu świętemu współbratu, dlatego też może być dla nas świetnym orędownikiem. Ksiądz kardynał podkreślał, że powinnyśmy brać przykład z Apostoła Warszawy. Nie narzekać na trudne czasy, lecz spieszyć z miłosierną pomocą najbardziej opuszczonym, a wśród nich ubogim. Dzięki pięknym śpiewom chóru Sonus Innumerabiles i grze Warszawskiej Orkiestry Seniorów przy Towarzystwie Śpiewaczym Una Cantamus w czasie Liturgii mogliśmy sobie wyobrazić, jak wyglądały Msze Święte w kościele św. Benona, o których piękną oprawę muzyczną dbał św. Klemens Hofbauer, zapraszając najwybitniejszych muzyków stolicy.

Almar Suchan CSsR

Fotograf: Adam Klejnowski

Walczyliśmy o Puchar Burmistrza Tuchowa w Turnieju Szachowym!

13 marca 2021 r. w Domu Kultury w Burzynie wzięliśmy udział w XI Drużynowym Turnieju Szachowym o Puchar Burmistrza Tuchowa!

Wystartowało wraz z nami 10 drużyn z gminy Tuchów. Każda drużyna składała się z 4 zawodników. Rozegraliśmy 7 rund przy tempie gry P’: 151 . Oprócz br. Marcina Wojdana, kapitana naszej drużyny, który grał już kiedyś turnieju szachowym, było to dla nas nowe i ekscytujące doświadczenie. Podczas turnieju mieliśmy okazję grać zarówno z zawodnikami o wysokim rankingu FIDE2, jak również z zawodnikami grającymi w szachy okazjonalnie. Po wyrównanych i emocjonujących pojedynkach zajęliśmy ostatecznie 7 miejsce. Dwie gry wygraliśmy, jedną zremisowaliśmy i cztery gry przegraliśmy. W turnieju wzięło udział 42 zawodników, z czego najlepszy z nas indywidualnie zajął 19 miejsce.

Na pewno czujemy lekki niedosyt, bo niektóre gry mogliśmy wygrać, dlatego tym bardziej czekamy na przyszłoroczny Turniej, w którym, jak jesteśmy przekonani, zaprezentujemy się jeszcze lepiej! Jednakże nie tylko o wynik nam chodzi, ale przede wszystkim o spotkanie z ludźmi, przyjazną atmosferę i dzielenie wspólnego zainteresowania – szachów, które już od 15 wieków towarzyszą różnym pokoleniom ludzi na całym świecie!

Robert Borzyszkowski CSsR 

Fotograf: Wojciech Kras


1) Każdemu graczowi przysługiwało łącznie 15 minut na wykonanie wszystkich ruchów w partii

 2) Oficjalnie używany w Polsce ranking szachowy

Ideologia gender w świetle rozumu

Dnia 11.03.2021 r. w auli teologicznej WSD Redemptorystów w Tuchowie w ramach cyklu naukowego “Fides et ratio w obliczu groźby »tęczowej rewolucji«” odbył się gościnny wykład pt. Ideologia gender w świetle rozumu, który poprowadził o. dr hab. Paweł Mazanka CSsR, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz wykładowca metafizyki i filozofii Boga w tuchowskim seminarium. Na spotkaniu zgromadziły się siostry zakonne, członkowie tuchowskiej wspólnoty zakonnej, klerycy oraz nowicjusze.

Profesor na samym początku zachęcił, powołując się na filozofa Romana Ingardena, do wyzwolenia w sobie rezerwy poznawczej. Wskazał na nią jako na konieczny warunek do owocnej dyskusji, dając tym samym do zrozumienia, że dobry filozof musi zawsze być otwarty na argumenty drugiej strony.

Prelegent w swoim zbudowanym z trzech części wystąpieniu kolejno wyjaśnił znaczenie i etymologię słowa gender, przybliżył jego filozoficzne podstawy, by na końcu skupić się na skutkach i zagrożeniach płynących z szerzenia się tego ruchu na świecie.

Tłumacząc etymologię wyrazu gender, wykładowca odwołał się do Johna Money’a, psychologa i seksuologa, który w swojej pracy zajmował się hemafrodytyzmem i wprowadził do użytku naukowego pojęcie płci kulturowej. Przedstawiając podbudowę filozoficzną ideologii, profesor wskazał najpierw na Kartezjusza, który zmienił koncepcję racjonalności i pojęcie prawdy. Następnie powołał się na  Immanuela Kanta, który odrzucając metafizykę, stwierdził, że istotą człowieka w ujęciu etycznym jest wolność. Sposób takiego myślenia zaowocował nowymi projektami epoki oświecenia, m. in. Deklaracją Praw Człowieka i Obywatela. Wśród kolejnych podwalin ideologii prelegent wymienił filozofię marskistowską, a także filozofów takich jak Friedrich Nietzsche (nihilizm), Jacques Derrida (postmodernizm), kończąc na filozofii performatywnej Johna Langshawa Austina. Wśród zagrożeń związanych z tą ideologią prelegent zaznaczył, że jest to pierwsza ideologia, która sięga do natury człowieka, a metoda jej wprowadzania jest błyskawiczna i praktycznie bezrefleksyjna, tzn. nie towarzyszy jej dyskusja i namysł. Do literatury, która w znaczący sposób wpływa obecnie na wychowywanie dzieci i młodzieży w świetle tej ideologii, profesor zaliczył m.in. książki pochodzących ze Szwecji Dana Höjera i Gunilli Kvarnström, których prace biją rekordy popularności w tematyce edukacji seksualnej.

Informację o najbliższym wykładzie cyklu Fides et ratio w obliczu groźby»tęczowej rewolucji«” zamieścimy na naszej stronie. Zachęcamy do śledzenia kolejnych relacji.

Dominik Król CSsR

Distacco oraz unione

24 lutego miał miejsce gościnny wykład ojca Adama Kośli CSsR – prefekta Wyższego Seminarium Duchownego w Tuchowie – pt. „Synteza duchowości alfonsjańskiej zawarta w «Rozważaniach na temat cnót i zalet św. Teresy od Jezusa»”. Spotkanie zwieńczone dyskusją odbyło się w ramach cyklu wykładów, poruszających szerokie spektrum zagadnień naukowych, mających ubogacić rozwój intelektualny braci kleryków. Ojciec Adam – teolog duchowości – zaprezentował temat z tej właśnie dziedziny, tym bardziej wartościowy, że poruszający fundamentalne dla zakonnika – redemptorysty zagadnienie, jakim jest duchowość założyciela naszego Zgromadzenia, świętego Alfonsa Marii de Liguori.

Wykład rozpoczęty został od wyjaśnienia pojęć najważniejszych dla zrozumienia poruszanych zagadnień. Ojciec wytłumaczył czym jest duchowość i co odróżnia ją od życia wewnętrznego. Następnym punktem był rys historyczny. Usłyszeliśmy, jak kształtowała się droga duchowa takiego giganta, jakim był i jest święty Alfons oraz z dorobku jakich wcześniejszych autorytetów duchowych czerpał. Punktem wyjścia do zrozumienia samego rdzenia duchowości alfonsjańskiej jest według szanownego prelegenta pierwsza napisana przez świętego książka, wspomniane „Rozważania na temat cnót i zalet…”, opublikowane w czterdziestym siódmym roku jego życia. Dzieło to, a właściwie dodany do niego osobny tekst pt. „Doskonałość chrześcijańska według pism i nauk świętej Teresy”, to nie tylko kilka stroniczek pobożnych przemyśleń, ale na wskroś oryginalny wytwór wielkiego umysłu i ducha Alfonsa de Liguori. Zawiera się on w zdaniu: „Cała doskonałość polega na praktycznym spełnianiu dwóch rzeczy: na oderwaniu się od stworzeń i zjednoczeniu się z Bogiem… A to zawarte jest w tych wielkich słowach Zbawiciela naszego: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!»” (Mt 16, 24).

Według o. Adama Założyciel Redemptorystów do końca życia będzie wierny tej myśli i cała jego ogromna praca z dziedziny ascetyki ogniskować się będzie wokół tego właśnie rdzenia, nieustannie go pogłębiając i podnosząc na wyższy poziom.

Po obfitej egzegezie fragmentu Ewangelii św. Mateusza, na medytacji którego nasz Założyciel wyznaczył tę genialną prostotę komunii między distacco (wł. „oddalenie”, „oderwanie”), a unione (wł. „zjednoczenie”), ojciec Adam przeszedł do omówienia tej duchowej syntezy na tle innych, wielkich szkół duchowości chrześcijańskiej i niechrześcijańskiej. Następnie rozpoczęła się dyskusja. Jedną z najczęściej poruszanych na niej kwestii było zastosowanie uświadomionej zasady duchowej Alfonsa w naszym redemptorystowskim życiu i misji. Wszyscy uczestniczący w spotkaniu wyrazili przekonanie o fundamentalnym znaczeniu poznania i przepojenia swojej duchowości tą esencją, którą zostawił nam nasz ojciec – święty Alfons. Wszyscy zgodzili się także, że należy tę naukę przekazywać nie tylko w encyklopediach, ale uczyć stosować ją w życiu – zarówno nas, redemptorystów jak i ludzi, do których posyła nas Bóg.

Jakub Ciepły CSsR

Redemptoryści górą!

Nasi seminarzyści, po raz pierwszy w historii tuchowskiego seminarium, wzięli udział w jubileuszowych, X Ogólnopolskich Mistrzostwach Wyższych Seminariów Duchownych w piłkę siatkową, organizowanych w tym roku przez zwycięzców IX edycji turnieju – WSD w Rzeszowie.

W swojej grupie nasze seminarium walczy o pierwsze miejsce z WSD oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, WSD oo. Dominikanów w Krakowie oraz z WSD Franciszkanów, również w Krakowie.

26 lutego br. odbył się pierwszy z naszych meczów grupowych, który rozegraliśmy z Bernardynami w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po bardzo zaciętej i wyrównanej walce nasi adwersarze byli zmuszeni ulec zgranej współpracy, zaskakującej taktyce oraz dobrej skuteczności drużyny redemptorystów. Mecz zakończył się wynikiem 3:1.

Przed naszymi klerykami jeszcze dwa mecze fazy grupowej, które planują rozegrać w marcu. Gratulując zwycięstwa naszym współbraciom, życzymy im powodzenia oraz wielu sukcesów na polu sportowym. Dziękujemy również braciom klerykom z WSD oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej za miłą, braterską atmosferę oraz rywalizację na wysokim poziomie, życząc im również wysokich osiągnięć sportowych w dalszych etapach rozgrywania jubileuszowych Mistrzostw.

Norbert Żukliński CSsR