Te słowa niosły mnie przez cały okres trwania covid-19 w DPS-ie. Pracuję w tej placówce 20 lat i nigdy wcześniej nie przeżyłam podobnego doświadczenia. W całym kraju Domy Pomocy Społecznej mierzyły się z epidemią covid-19, jednak ja ciągle wierzyłam, że nas to ominie, że Bóg nas przed tym uchroni. Mieliśmy opracowane procedury, robiliśmy wszystko co było w naszej mocy, aby tego uniknąć, jednak Pan zdecydował inaczej. Dziś, kiedy patrzę na to doświadczenie z perspektywy czasu, wiem, że zmieniło ono moje patrzenie na wiele przestrzeni życia.
Sytuacja, w jakiej znalazły się DPS-y w ostatnim czasie jest bardzo trudna, szczególnie dla mieszkańców tych domów. Ludzie starsi, często samotni, bardzo chorzy, zostali całkowicie oddzieleni od życia społecznego. Nie można opuszczać placówki, zakazano widzeń z rodziną i znajomymi, wprowadzono szereg ograniczeń pracy w grupach, spożywania posiłków na stołówce, nie można wychodzić do kościoła, nawet ksiądz nie może wejść do takiego domu, żeby udzielić tym osobom Sakramentów. Wszystko z myślą o bezpieczeństwie podopiecznych. To bardzo trudne doświadczenie i ogromna tęsknota za bliskimi, za wolnością w opuszczaniu DPS-u i, co dla wielu było najtrudniejsze, tęsknota za życiem Sakramentami. Bardzo mocno odczuwaliśmy niedosyt Eucharystii, mając możliwość uczestnictwa tylko w transmisji Mszy Świętej. Kilku mieszkańców bardzo często zadawało pytania: „Kiedy przyjdzie ksiądz z Komunią Świętą? Kiedy będziemy mogli skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania? Co będzie, jak umrzemy bez tych sakramentów?”. Tak jak trudne były te pytania, tak też trudno było na nie odpowiadać.
Kiedy podopieczni zaczęli jeden po drugim chorować na covid-19 sytuacja była bardzo trudna, gdyż wcześniej zaczęli chorować pracownicy naszego DPS-u. W pewnym momencie rzeczywistością stał się brak personelu, a tym samym w sercach podopiecznych zbudził się lęk: „co z nami będzie?”. Bóg jednak w swej łaskawości nie zostawił nas bez wsparcia, zwróciliśmy się o pomoc do łomżyńskiego oddziału CARITAS, do zaprzyjaźnionych parafii, do całej społeczności naszego miasta i do Zgromadzenia Redemptorystów. Po krótkim oczekiwaniu dostaliśmy wiadomość, że są ludzie, którzy mimo swoich codziennych obowiązków, mimo lęku przed zarażeniem, mimo swoich planów na życie odpowiedzieli: „TAK, CHCEMY POMAGAĆ POTRZEBUJĄCYM”. Bóg posłał do nas „swoich aniołów”: kapłana – Ojca Witka, dwóch Kleryków – Ireneusza i Michała oraz Angelikę – matkę trójki małych dzieci. Ci ludzie są naprawdę aniołami. Każdego dnia, kiedy widziałam naszą wspólną pracę przy łóżku chorego człowieka, dziękowałam Bogu za jego miłość i troskę o nas. Byłam pełna podziwu, że osoby, które nie miały doświadczenia takiej pracy, zgodziły się wejść do naszej placówki i wykonywać bardzo trudne zadania związane z pielęgnacją osób chorych. Robili to z taką miłością i pokorą, że każdego dnia widziałam w ich pracy działanie Boga.
Z ogromnym wzruszeniem wspominam łzy radości w oczach podopiecznych, kiedy na terenie DPS-u ojciec Witek sprawował Eucharystię. Nie miał na sobie pięknego ornatu, nie stawał przy pięknym, ozdobionym kwiatami ołtarzu, ale w kombinezonie medycznym, ze stułą na szyi i przy małym stoliku. Wokół bardzo przerażeni sytuacją zdrowotną mieszkańcy, klerycy służący do Mszy Świętej i personel. Nie było tam dźwięków pięknie brzmiących organów, jednak i tak czuliśmy obecność Jezusa Chrystusa pośród nas. Radość i pokój jaki gościł w naszych sercach po każdej Eucharystii był wielki.
Pensjonariusze naszego domu nie mieli możliwości uczestnictwa w Eucharystii przez okres od marca do lipca, potem od lipca do listopada. Nie mogli przyjąć Komunii Świętej, ponieważ dom był całkowicie zamknięty dla odwiedzających. Nikt, kto nie był pracownikiem DPS-u, nie mógł wejść do naszego domu. Ogromna tęsknota za Jezusem zrodziła się w sercach wielu z Nich. Wzruszenie niektórych mieszkańców było naprawdę ogromne, kiedy po tak długim czasie nareszcie mogli uczestniczyć w Eucharystii i przyjąć do serca Ciało Jezusa Chrystusa. Radością mojego serca było patrzeć, jak przystępują do sakramentu pokuty i pojednania ludzie, którzy nie czynili tego od wielu lat. Widziałam jak Pan kruszy „skałę” ich serc.
Ja również doświadczyłam, jak wiele łask płynie z sakramentu Eucharystii, jak wiele Bóg czyni dla tych, którzy Go miłują, jak bardzo troszczy się o swoje dzieci, które są w potrzebie. Kiedy po ludzku brakowało mi siły do wykonania kolejnej czynności w mojej pracy, prosiłam Maryję, aby mi pomogła i natychmiast wracały siły.
„Widzialny znak niewidzialnej łaski”. Wielu z nas nie ma pojęcia jak wielka jest łaska, której nie widzimy. Życie bez sakramentów jest martwe.
Wierzę, że w całym tym trudnym doświadczeniu, Jezus nie opuścił nas nawet na jedna najkrótszą chwilkę. Dziękuję Bogu za ludzi, których nam posłał i za doświadczenie, które bardzo mocno utwierdziło mnie w wierze.
Urszula Gumińska, pracownik DPS-u im. Wiktorii Kowalewskiej w Łomży